Panie Marszałku. Wysoki Senacie.
Nikt w tej Izbie nie ma wątpliwości, że ta ustawa jest tymczasowa, że zawiera przepisy, które mają usunąć stan niepewności prawnej, tak aby Trybunał zaczął działać. Przypomnę – już tu o tym mówiono – że w Sejmie pracuje komisja, która przygotuje zupełnie nową ustawę o Trybunale Konstytucyjnym, odpowiednią do dzisiejszych czasów. Jak sądzę, nowa ustawa potwierdzi, że Trybunał Konstytucyjny – powiem to, co myślę – jest organem bardzo ważnym, ale z pewnością nie najważniejszym.
Suwerenem w Polsce jest naród. To naród wybiera parlament i prezydenta. Te organy są niezbędne do funkcjonowania państwa. W tym kontekście Trybunał Konstytucyjny jest instytucją pomocniczą, służącą temu, aby ustabilizować proces stanowienia prawa, a nie temu, by rządzić. Chodzi oczywiście o proces stanowienia prawa w oparciu o konstytucję.
Patrząc na ustawę, którą procedujemy, którą dostaliśmy z Sejmu, a także na poprawki Senatu przegłosowane na posiedzeniach komisji senackich, widzę ważne, kompromisowe zmiany.
Pełny skład Trybunału to co najmniej 11, a nie 13 sędziów. Trybunał ma orzekać w pełnym składzie w sprawach o szczególnej zawiłości. Konstytucyjność ustaw mają badać składy 5-osobowe. Składy 3-osobowe badałyby konstytucyjność innych aktów normatywnych. Orzeczenia wydawane w tych składach zapadałyby zwykłą większością głosów. Dużo jest tu ustępstw, kompromisowych rozwiązań.
Opublikowane miałyby zostać wyroki wydane od 10 marca, pominięto by niekonstytucyjny wyrok z 9 marca. Sędziów Trybunału, którzy złożyli ślubowanie wobec prezydenta przed wejściem w życie ustawy i nie podjęli obowiązków, prezes powinien włączyć do składów orzekających i powinien przydzielić im sprawy. Wyraźnie mówi to ustawa, nie ta, tylko poprzednia.
Do danej sprawy sędziowie będą wyznaczani przez prezesa Trybunału Konstytucyjnego. To także jest kompromisowe rozwiązanie.
Kandydatów do Trybunału przedstawia co najmniej 50 posłów lub Prezydium Sejmu. To Sejm wybierałby sędziego bezwzględną większością głosów. Prezesa i wiceprezesa Trybunału powoływałby prezydent spośród co najmniej 3 kandydatów przedstawionych na każde stanowisko przez zgromadzenie ogólne Trybunału.
Jest tu dużo poprawek, które, tak jak mówię, są kompromisowe, wychodzą naprzeciw oczekiwaniom i mają rozwiązać najważniejszy i palący problem, czyli usunąć obecny stan niepewności prawnej.
Moc ma stracić ustawa o Trybunale z czerwca 2015 r., stosowana obecnie przez większość sędziów Trybunału, który od marca wydał na jej podstawie 19 wyroków przy zdaniach odrębnych trojga sędziów wybranych przez obecny Sejm. Jak sądzę, Prawo i Sprawiedliwość jest otwarte na merytoryczne poprawki opozycji. Jest tylko pytanie, czy państwo tego chcecie, skoro potępiacie w czambuł tę ustawę. Co więcej, już wiem, że Platforma Obywatelska w Sejmie zbiera podpisy, żeby zaskarżyć ustawę do Trybunału Konstytucyjnego, nie wiedząc jeszcze, jaki będzie jej ostateczny kształt. Posłowie Platformy i Nowoczesnej przekonują, że ta nowa ustawa nadal będzie paraliżowała prace Trybunału. Ale teraz, gdy chcemy to naprawić, słyszymy żądanie dopuszczenia do orzekania sędziów wybranych w czerwcu 2015 r. niezgodnie z konstytucją. Czy warunkiem kompromisu ma być łamanie konstytucji? To kto właściwie stosuje paraliż – Prawo i Sprawiedliwość czy Platforma Obywatelska?
Przypomnę, że art. 197 konstytucji stanowi: „Organizację Trybunału Konstytucyjnego oraz tryb postępowania przed Trybunałem określa ustawa”. Panie i Panowie Senatorowie, no, szanujmy się! Naprawdę, szanujmy Sejm i Senat. Bo sami podcinamy sobie korzenie. Wniosek – niedopuszczalne jest, by Trybunał przed wydaniem orzeczenia w tej kwestii przyjął, że obowiązującej ustawy nie będzie stosować. Tak niestety stało się z ustawą z grudnia 2015 r., czego efektem było jeszcze większe napięcie polityczne wokół Trybunału.
A co do paraliżu, tak na marginesie przypomnę, że w Trybunale zawsze były ogromne zaległości w rozpatrywaniu spraw. Należałoby więc zapytać, co wówczas powodowało paraliż.
Nie ukrywajmy, że Platforma Obywatelska, lękając się przegranych wyborów, chciała mieć w Trybunale swoich sędziów. To miał być bastion, który miał sypać piasek do uchwalanych ważnych ustaw nowej władzy. Mówiąc konkretnie, źródłem wszystkich kłopotów z Trybunałem jest to, co wydarzyło się 25 czerwca 2015 r., o czym już tutaj była mowa, kiedy koalicja PO–PSL po przegranych wyborach prezydenckich postanowiła, bezczelnie łamiąc ramy konstytucyjne, zachować w Trybunale większość przychylnych sobie sędziów, jako właśnie ostatni bastion własnych wpływów politycznych. A najgorsze, że stało się to przy udziale części sędziów, w tym prezesa Trybunału Konstytucyjnego. To właśnie ruszyło całą lawinę i rozpętało polityczną burzę, walkę o Trybunał, w której szermierka na argumenty prawne jest już tylko parawanem. I potwierdza to dzisiaj upór prezesa Andrzeja Rzeplińskiego, który nie dopuszcza 3 nowych sędziów do orzekania.
Mówiono tu dziś bardzo dużo o demokracji – zapchano całe usta tym słowem… Myślę, że musimy się jeszcze wiele demokracji i o demokracji nauczyć. Odwołam się do 2 przykładów prawdziwej demokracji… może „prawdziwej demokracji” to niewłaściwe określenie, w każdym razie poprawnej demokracji. Przypomnę tutaj, że zaraz po Brexicie zebrano w Anglii 4 miliony podpisów o powtórzenie referendum. Podobno Brytyjczycy podpisywali się nawet z Korei Północnej, z bezludnych wysp i z Watykanu, gdzie na kilkuset mieszkańców… Podpisy złożyły tysiące osób. Wniosek z tego jest taki, że jakiś komitet należenia do Unii dokonał swoistej operacji medialno-propagandowej, aby nie uznać Brexitu. Myślę, że polecenia były kierowane z Brukseli. Jak na to zareagowała nowa premier Theresa May? Choć była zwolenniczką pozostania w Unii, ogłosiła, że nie będzie żadnych prób zmiany decyzji, skoro naród, kraj zagłosował za opuszczeniem Unii. To jest demokracja.
Mówię o tym, aby przywołać zachowania naszych KOD-owców, włącznie z obecną opozycją, wspieranych przez Brukselę, którzy do dzisiaj nie mogą przełknąć przegranej w demokratycznych wyborach. Niestety kraj taki jak Polska, w którym demokratycznie wybrani przywódcy chcą realizować wolę narodu, nie podoba się brukselskim antydemokratycznym urzędnikom.
Na szczęście są w Unii urzędnicy kierujący się poprawną demokracją. Austriacki Trybunał Konstytucyjny nie zaakceptował nieprawidłowości przy liczeniu głosów w wyborach prezydenckich w tym kraju. Na mocy decyzji Trybunału druga tura wyborów zostanie powtórzona, a w uzasadnieniu przewodniczący trybunału Gerhart Holzinger stwierdził, że wybory są kwintesencją demokracji. Wybory są kwintesencją demokracji. I wszelkie wątpliwości tutaj muszą być rozwiane. Skoro wybory są kwintesencją demokracji, to przypomnę wybory samorządowe w 2014 r., kiedy to wygrało PSL wraz z PO przy prawie 20-procentowym poziomie głosów nieważnych. Co wówczas powiedzieli prezesi i wielcy sędziowie? Otóż prezesi Trybunału Konstytucyjnego, Sądu Najwyższego, Naczelnego Sądu Administracyjnego, a także prezydent Komorowski, stwierdzili, że ci, którzy podważają wynik wyborów samorządowych w Polsce, „popadli w odmęty szaleństwa”. To jest cytat. Nie zająknęli się w tej sprawie Komisja Wenecka czy brukselscy demokraci z Junckerem na czele. Dlaczego więc, gdy w październiku ubiegłego roku od władzy wybranej w absolutnie demokratyczny sposób, bez przekrętów wyborczych, odsunięto układ PO–PSL, Polska niespodziewanie przestała być krajem demokratycznym? Pytanie do brukselskich urzędników i do opozycji: czy chodzi wam o demokrację w Polsce, czy raczej o zwasalizowanie państwa wobec Brukseli, o ideologiczną dominację unijnych przepisów w naszej ojczyźnie? Tak sobie myślę, że biurokratów z Unii Europejskiej i Komisji Weneckiej nie interesuje sprawa demokracji i wolności u nas, skoro tak naprawdę robią wszystko, by zmienić wolę narodu. Obawiam się, że eurokraci, budując to utopijne superpaństwo w Europie, sami doprowadzają do rozpadu Unii.
Na marginesie, kończąc, dodam, że byłoby dobrze, aby naszych sędziów Trybunału Konstytucyjnego, Sądu Najwyższego, członków Państwowej Komisji Wyborczej wysłać na naukę do ich austriackich kolegów. Dziękuję.