W 40.ROCZNICĘ „ŚCIEŻEK ZDROWIA”

Senat RP w specjalnej uchwale uczcił 40. rocznicę wydarzeń Czerwca 1976 r., oddając cześć Polakom, którzy zostali przez komunistów poddani okrutnym represjom za domaganie się praw i wolności obywatelskich. Był wśród nich wspomniany w uchwale ks. Roman Kotlarz, pobity śmiertelnie za udział w manifestacji radomskich robotników 25 czerwca 1976 r. Był wówczas proboszczem parafii pw. Matki Bożej Częstochowskiej w Pelagowie koło Radomia. Wrażliwy na ludzką biedę i niesprawiedliwość, wygłaszał w kościele kazania patriotyczne, z tego powodu znajdował się pod stałą obserwacją i inwigilacją funkcjonariuszy i tajnych współpracowników Służby Bezpieczeństwa. W czasie wydarzeń radomskiego czerwca znalazł się 25 czerwca wśród strajkujących robotników z Zakładów Metalowych „Łucznik” w Radomiu. Ze schodów kościoła pw. Świętej Trójcy w Radomiu błogosławił w czasie manifestacji protestujących robotników.

Za ten niepokorny w oczach władz postępek miał słono zapłacić. Wezwany do Prokuratury Wojewódzkiej w Radomiu został ostrzeżony, że jego kazania i czyny stanowią „poważne przestępstwo zagrożone surową karą pozbawienia wolności” i są „prymitywnym żerowaniem na uczuciach religijnych”. Za ostrzeżeniami poszły chuligańskie czyny: często widziano jak, czarna wołga podjeżdżała pod plebanię w Pelagowie, czasem gdzieś wywozili księdza, a najczęściej bito go w mieszkaniu. Po miesiącu ks. Roman zaczął gasnąć w oczach. Pewnego dnia w tajemnicy pokazał ministrantowi, Tomaszowi Świtce, swe plecy. – Były sine, czarne jak sutanna – mówił ministrant.

15 sierpnia ks. Kotlarz zasłabł w czasie Mszy św. Zawieziono go do szpitala w Krychnowicach. Zmarł trzy dni później. W oficjalnych dokumentach szpitala nie znalazła się żadna informacja o śladach pobicia, mimo że widziały je w szpitalu inne osoby. Oficjalnie podano, że zmarł na serce. Pogrzeb księdza Romana Kotlarza był wielką patriotyczną manifestacją. Ks. Kotlarz został pochowany w rodzinnych Koniemłotach koło Staszowa.

Niemal natychmiast po pogrzebie, zaczęło się zacieranie śladów i przyczyn śmierci ks. Kotlarza. Otruty został nawet pies proboszcza. Mimo że przez szereg lat rozpoczynano śledztwa i procesy, były umarzane z braku dowodów. Jedyne rehabilitacje i dowody uznania dla ks. Kotlarza, ale znamienne, to pośmiertne odznaczenia. W 1990 r. prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski odznaczył go Złotym Krzyżem Zasługi z Mieczami „Za ofiarę życia w walce z komunistami o niepodległą Polskę”. Upamiętnił go Jan Paweł II w czasie wizyty w Radomiu 4 czerwca 1991 r.

Dzięki działaczom radomskiej „Solidarności” w 1996 r. rondo, z którego ul. Reja prowadzi na plac przed kościołem jezuitów, otrzymało imię ks. Romana Kotlarza. Tam też ustawiono kamień z krzyżem i pamiątkową tablicą. Dziesięć lat później został tam posadzony pamiątkowy dąb papieski. Z kolei 3 maja 2009 r. Prezydent RP Lech Kaczyński uhonorował pośmiertnie ks. Kotlarza Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski. Kilka lat temu oficjalnie rozpoczęły się starania o ogłoszenie ks. Romana Kotlarza błogosławionym męczennikiem za wiarę.

Protest radomskich robotników w obronie godności ludzi pracy w czerwcu 1976 r. to ważna karta z naszej historii, niestety, nasza wiedza o zbrodni i katach ks. Kotlarza jest wciąż tylko poszlakowa. Śp. biskup radomski Edward Materski ujął rzecz w słowa: „Oblicza męczenników są zawsze odkryte i bogate blaskiem chwały. Kaci twarze zasłaniają”.

Faktycznie, w 2008 r. rozpoczął się przed Sądem Okręgowym w Radomiu proces 28 byłych ZOMO-wców, których prokuratorzy Instytutu Pamięci Narodowej oskarżyli o dokonanie zbrodni komunistycznej, czyli o tzw. „ścieżki zdrowia”, które wyglądały tak: zatrzymani byli skuci kajdankami i przechodzili przez szpaler funkcjonariuszy, którzy ich bili pałkami szturmowymi, pięściami i kopali. Żaden z ZOMO-wców nie przyznał się do winy. Niektórzy twierdzili wręcz, że o tzw. „ścieżkach zdrowia” dowiedzieli się… z mediów i to długo po radomskim proteście.

Widać z tego, że na świeckie sądy nie ma co liczyć, może sędziowie w ewentualnym procesie beatyfikacyjnym ks. Romana Kotlarza, dotrą do archiwów kościelnych, wówczas nasza wiedza o radomskim czerwcu będzie pełniejsza.