Ustawa o zmianie niektórych ustaw w celu zwiększenia udziału obywateli w procesie wybierania, funkcjonowania i kontrolowania niektórych organów publicznych (Kodeks wyborczy)

Panie Marszałku. Wysoki Senacie.

W pierwszych słowach muszę wyraźnie stwierdzić, że proponowane zmiany w kodeksie wyborczym realnie zwiększają wpływ obywateli na samorządy oraz pozwalają na większą kontrolę w procesie wybierania i sprawowania władzy lokalnej. Wszechwładzę lokalnych książąt, czy ostrzej mówiąc, samorządowych kacyków, świetnie pokazały prace komisji ds. Amber Gold. To nie przypadek, że w środkach przekazu ktoś nazwał Trójmiasto „małą Sycylią”. Czy podobnie nie jest w Warszawie, co wykazała komisja ds. reprywatyzacji? A przecież to tylko dwa przypadki patologii, których jest wiele.

Czy partia rządząca ma milczeć wobec tych zjawisk? Postulaty zmian zgłaszają ruchy miejskie, organizacje pozarządowe, ruchy kontroli wyborów, a przede wszystkim mieszkańcy polskich miast i gmin. Wszyscy domagają się uczciwości i transparentności wyborów, skutecznej kontroli społecznej.

Dlatego ta ustawa wprowadza liczne zmiany w tym np. obowiązek budżetów obywatelskich, aby mieszkańcy w bezpośrednim głosowaniu decydowali o części wydatków jednostek samorządów wszystkich szczebli. Decyzje obywateli nie będą blokowane przez urzędników. Obywatelska inicjatywa uchwałodawcza zostanie wprowadzona w samorządach wszystkich szczebli. Obrady rad gmin, miast, powiatów i sejmików wojewódzkich będą nagrywane i transmitowane w Internecie. Jeszcze niedawno niektórzy burmistrzowie czy radni sprzeciwiali się możliwości przekazu obrad w internecie. Będzie obowiązek elektronicznej rejestracji głosowań i upubliczniania rejestru głosowań jawnych każdego radnego. Zostanie powołana specjalna komisja skarg, wniosków i petycji. Radni zyskają indywidualne uprawnienia kontrolne wobec samorządowych spółek, urzędu i innych jednostek organizacyjnych, na wzór uprawnień posłów wobec jednostek państwowych. Podobnie też w każdej jednostce samorządu raz do roku odbędzie się debata o jej stanie. Tej funkcji nie spełnia obecnie absolutorium, sprowadzające się do sprawdzania księgowo-formalnej poprawności realizacji budżetu. Debata będzie obejmować całokształt działań wójta/burmistrza/prezydenta/starosty/marszałka z prawem do swobodnej dyskusji radnych oraz z możliwością udziału mieszkańców. Po debacie odbędzie się głosowanie nad wotum zaufania, będącego coroczną oceną pracy władzy wykonawczej w samorządzie. Jednym słowem, wyborcy muszą mieć pełen dostęp do wiedzy, jak głosują i jak wypowiadają się ich przedstawiciele.

Liczne zmiany wprowadza ustawa w kodeksie wyborczym. Są to m.in.: organizacja wyborów przechodzi w ręce komisarzy wyborczych. Obecna sytuacja, w której gmina odpowiadała za całość procesu wyborczego jest patologiczna zwłaszcza w kontekście wyborów samorządowych (zamiast obecnych 51, zostanie powołanych 100 komisarzy, których okręgiem działania będzie okręg do Senatu). Dwie pięcioletnie kadencje wójtów, burmistrzów, prezydentów miast (bez zaliczania już odbytych kadencji, a więc za pierwszą zostanie uznana dopiero najbliższa na lata 2018-2022). Likwidacja okręgów jednomandatowych w wyborach do Rady Gminy w gminach powyżej 20 tysięcy. W gminach powyżej 20 tysięcy i miastach na prawach powiatu okręgi od 5 do 8 mandatów (tak było przed rokiem 2014). Dwie komisje wyborcze: pierwsza pracuje do zamknięcia lokali wyborczych, a druga liczy głosy; wspólne liczenie kart przy jednym stole, bez możliwości tworzenia podgrup. Niezwłoczne sporządzeniu protokołu, przed jego przekazaniem do komisji wyższego stopnia; jego kopia będzie wywieszana w lokalu wyborczym. Mężowie zaufania będą mieli prawo brać udział we wszystkich czynnościach komisji, w tym rejestrowania prac.

Jest również mowa w ustawie o reformie Państwowej Komisji Wyborczej, ale te zmiany wejdą w życie po kolejnych wyborach parlamentarnych. Nowy 9-osobowy skład PKW wyłoni dopiero Sejm IX kadencji najprawdopodobniej w roku 2019.

To prawda, że ustawa o ordynacji wyborczej rodzi różne znaki zapytania, a nawet liczne zarzuty. Wiele zastrzeżeń wzbudził brak możliwości głosowania korespondencyjnego przez internet, co może pozbawić udziału w wyborach osoby niepełnosprawne czy Polaków przebywających za granicą.

Można by długo mówić o zarzutach opozycji, łącznie z najgorszymi podejrzeniami o próbę sfałszowania wyborów, o manipulacje, zamach stanu itd. Nikt z opozycji politycznej nie uwierzy, że celem zmian było ustabilizowanie sceny politycznej na poziomie lokalnym. A poza tym należy pamiętać, że sama ordynacja nie jest jakimś lekarstwem na rozwiązanie naszych problemów społeczno-politycznych.

Jednym słowem, najważniejsi są ludzie: mądrzy, uczciwi, odpowiedzialni, zapewniający także odpowiednie przedstawicielstwo społeczności lokalnej. Niezależnie od obecnych zmian w ordynacji wyborczej polska ordynacja nie jest upartyjniona, ale zachowuje nadal tzw. otwarta listę wyborczą. My naprawdę wybieramy konkretnych ludzi. Problem tylko w tym, aby ich znaleźć i wybrać.

Dlatego nawet najlepszy kodeks wyborczy nie wystarczy, aby obywateli zachęcić do pójścia na wybory. To obywatele muszą przełamać w sobie niechęć do udziału w sprawach publicznych, do polityki i polityków. A skąd się ta niechęć bierze? To proste: przez lata wmawiano nam, głównie na łamach prasy postkomunistycznej i liberalnej, że do władzy chcą „dorwać się” ci, którzy liczą na ła­twe i duże pieniądze. W tym celu wbijano do głowy zwłaszcza katolikom, że polityka jest czymś niemoralnym, że nikt nie potrafi oprzeć się łapówkom, karierowiczostwu, bezduszności…

Czy nie jest tak, że przed wyborami środki przekazu roją się od zakłamanych tekstów o udziale ludzi władzy w różnych domniemanych aferach finanso­wych, o złu, które dotyka każdego z nich, jednym słowem o tym, że ludzie uczciwi powinni stronić od polityki. Tymczasem polityka nie jest sama w sobie jakąś złą dziedziną ludzkiej aktywności, co więcej, władza publiczna dobrze pojęta, pozwala na bardzo szlachetne zachowania. To od poszczególnego człowieka zależy, jakim będzie politykiem czy urzędnikiem, komu będzie służył: dobru wspólnemu czy mamonie. Najważniejszy jest ów duch służby, a na drugim miejscu postawiłbym dopiero konieczną kompeten­cję oraz skuteczność działania.

Po wtóre: trzeba wybieranym ludziom „zajrzeć” do sumień (do kieszeni im już zaglądamy, ponieważ w internecie są ich oświadczenia majątkowe). Od osób publicznych wymagajmy prawidłowo ukształtowanych sumień. Np. prawda sumień osób publicznych nie powinna dla potrzeb wygranych wyborów rozbudzać fałszywych nadziei. Po prostu, nie wolno obietnicami oszukiwać tych, którymi przychodzi potem rządzić. Ponadto każda z tych kandydujących osób powinna posiąść ową umiejętność zdecydowane­go przezwyciężania takich pokus, jak nieuczciwość, kłamstwo, wykorzysty­wanie dóbr publicznych do wzbogace­nia siebie czy grupy osób (partii), używania niedozwolonych środków do zdobycia pieniędzy lub utrzymania się przy władzy. To są te wyznaczniki sumienia polityków, sumienia polityki jako roztropnej troski o dobro wspól­ne.

Po trzecie: polityk, osoba na każdym szczeblu władzy, powinna kierować się, oprócz troski o dobro wspólne, polską racją stanu. Oznacza to, że bliskie powinny jej być te wartości, którym za cenę krwi i ofiar byli wierni nasi ojco­wie i dziadowie. Chodzi o narodową tożsamość, kulturę, poczucie przy­należności do określonej ziemi, języka… Właśnie wybory samorządowe pozwalają zachować nadzieję, że skoro „u góry” nie zawsze pracuje się dla dobra Polski, to lokalne samorządy, dobrze wybrani radni, prezydenci i burmistrzowie miast, wójtowie w gminach, mogą w swoich małych ojczyznach stanąć na straży polskiego in­teresu narodowego.