Informacja o istotnych problemach wynikających z działalności i orzecznictwa Trybunału Konstytucyjnego w 2015 roku.

Panie Marszałku. Wysoka Izbo. Panie Prezesie.

Tak się składa, że wczoraj, 17 X,  Trybunał Konstytucyjny obchodził w Gdańsku 30. rocznicę powstania. Nie było na jubileuszu przedstawicieli najwyższych władz państwowych. Nie z powodu lekceważenia Trybunału Konstytucyjnego, ale z racji lekceważenia przez tenże Trybunał zasad państwa prawa. To nie moje słowa, ale wicepremiera, ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego Jarosława Gowina. Tłumacząc swoją opinię, wicepremier Gowin dodał, że „Trybunał Konstytucyjny powinien stać na straży tych zasad, tymczasem Trybunał dał się wykorzystać do pewnej manipulacji politycznej, która była wymierzona w te zasady”. Od siebie dodam, że od roku tenże Trybunał nie podjął z własnej inicjatywy żadnych działań naprawczych, przeciwnie – raczej stara się działania naprawcze sabotować.

A propos jubileuszu, jak naigrawanie się z naszego państwa zabrzmiało hasło obchodów 30-lecia Trybunału Konstytucyjnego, mianowicie: „Trybunał Konstytucyjny na straży wartości konstytucyjnych”. Tymczasem z rocznicy 30-lecia obchodów należy wyciągnąć jednoznaczny wniosek, że Trybunał nie odciął się od swoich komunistycznych korzeni, czyżby w latach 80-tych minionego wieku chronił wartości konstytucyjne? Przecież ta instytucja służyła w latach PRL-u komunistom do legitymizowania ich bezprawnego systemu władzy.

Przypomnę, że pierwszym prezesem Trybunału został Alfons Klafkowski, który przeszedł do pełnienia tej funkcji wprost ze stanowiska członka Rady Państwa, które piastował od początku stanu wojennego. Jego zastępcą został płk Leonard Łukaszuk, który od czasów stalinowskich aż do 1985 r. był funkcjonariuszem bezpieki. Wśród pierwszych sędziów były osoby zarejestrowane przez SB.

Trudno temu się dziwić, skoro to gen. Wojciech Jaruzelski jako przewodniczący Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego” w styczniu 1982 r. zwrócił się do Sejmu o powołanie Trybunału Konstytucyjnego. Już w marcu tego roku, podczas gdy tysiące Polaków było internowanych czy uwięzionych, wpisano do konstytucji ustanowienie Trybunału Konstytucyjnego. Potem przez kilka lat pracowano nad szczegółowymi przepisami o działalności Trybunału, oczywiście pod kierunkiem działaczy PZPR. O każdym z tym przepisów decydowało Biuro Polityczne KC PZPR. Po trzech latach Sejm PRL-u przyjął ustawę o Trybunale Konstytucyjnym, jako instytucji – cytuję konstytucjonalistę Zdzisława Czeszejko-Sochackiego z publikacji „Trybunał Konstytucyjny PRL” z 1986 r. – „przydatnej w umacnianiu porządku konstytucyjnego socjalistycznego państwa”. Tenże autor pisze dalej, że rola ustrojowa TK miała „umacniać praworządność państwa i prawa socjalistycznego (…) klasowo odmiennego niż państwo burżuazyjne”.

O genezie TK członek Biura Politycznego KC PZPR, Kazimierz Barcikowski, mówił w tym czasie: „Projekt ustawy o Trybunale Konstytucyjnym to część składowa procesu przemian relacji między państwem i obywatelem, do czego w gruncie rzeczy sprowadza się istota zainicjowanej przez IX Zjazd PZPR socjalistycznej odnowy”. To wówczas w ustawie zapisano jako najbardziej pożądaną cechę dla komunistów, ostateczność i nieodwołalność wyroków Trybunału. Innymi słowy, naród może głosować i wybierać władzę jaką chce, ale to czy ta władza ma prawo wprowadzać dowolne reformy, o tym już decydował i chce nadal decydować Trybunał Konstytucyjny jako jedyny fundament, istota i obrońca demokracji, będący ponad parlamentem i ponad Konstytucją. Jako żywo, odżyły dzisiaj lata PRL-u.

Nie będę dalej przypominał korzeni i historii TK, ale czy wobec takich faktów nie powinien Trybunał odciąć się od swoich komunistycznych korzeni i obchodzić jubileusze dopiero od roku 1989?

Ponieważ w tym jubileuszu wziął udział m.in. przewodniczący Komisji Weneckiej Gianni Buquicchio, który publicznie krytykuje polski rząd, należałoby mu przypomnieć, że będąc Włochem z pochodzenia, powinien pamiętać, że w tym państwie kryzys konstytucyjny trwał 1,5 roku i tym Komisja Wenecka się nie zajęła. Przewodniczący Gianni Buquicchio stara się również nie pamiętać, że Komisja Wenecka jest organem doradczym, przedstawia opinie, które nie mają wiążącego charakteru. Co więcej, nie zawsze te opinie są dobre jakościowo.

Przykładem ostatnia ustawa o Trybunale, która nie znalazła łaski w Komisji Weneckiej. Parlament zaproponował kompromisową ustawę, która została przyjęta, to na jej podstawie rząd opublikował 21 wyroków. Za mało, brak tego najważniejszego wyroku z 9 marca 2015 r., czyli zatwierdzenia 3 sędziów wybranych na zapas, a więc niezgodnie z ustawą.

Z innych zapisów przypomnę, zrezygnowaliśmy z tego,  aby w wyjątkowych sytuacjach orzeczenia TK mogły być podjęte większością 2/3. Nie będzie tzw. kolejkowania itd. Ale Komisja Wenecka skrytykowała już założenia nowego projektu dotyczącego statusu sędziów TK, czyli ograniczenia możliwości dodatkowego zarobkowania przez sędziów TK. Nadal jednak będą mogli pracować jako wykładowcy naukowo-dydaktyczni, ale tylko na jednym etacie. Boli ją jawność oświadczeń majątkowych, choć taki obowiązek dotyczy nie tylko parlamentarzystów, ale nawet radnych w kilkutysięcznych gminach. Nie godzi się na zmiany dotyczące sędziów w stanie spoczynku: chodzi o zakaz członkostwa w partiach politycznych, związkach zawodowych, zakaz prowadzenia działalności publicznej, nie dającej się pogodzić z zasadami niezawisłości sądów i niezależności sędziów. A przecież sędziowie w stanie spoczynku są ciągle sędziami. Posiadają oni ogromne korzyści z powodu tego statusu i powinny wiązać się z tym pewne obowiązki.

Generalnie, Komisja Wenecka twierdzi, że nowa ustawa o Trybunale Konstytucyjnym nie spełnia podstawowych standardów: równowagi władzy, niezależności sądownictwa oraz „pozycji Trybunału jako definitywnego arbitra w kwestiach konstytucyjnych”. I że utrudnia TK normalne funkcjonowanie i orzekanie. Sporo tych zastrzeżeń, ale na szczęście nie wiążących nasze państwo.

Na zakończenie krótka refleksja. Wiemy, że austriacki Trybunał Konstytucyjny nie zaakceptował nieprawidłowości przy liczeniu głosów w drugiej turze wyborów prezydenckich w tym kraju i zdecydował o ich powtórzeniu. W uzasadnieniu przewodniczący austriackiego Trybunału Gerhart Holzinger stwierdził, że wybory są samą kwintesencją „demokracji” i wszelkie wątpliwości muszą być rozwiane.

Kiedy w Polsce po ostatnich wyborach samorządowych okazało się, że ileś milionów głosów było nieważnych, Państwowa Komisja Wyborcza, prezesi Trybunału Konstytucyjnego, Sądu Najwyższego i Naczelnego Sądu Administracyjnego stwierdzili, że ci, którzy podważają wynik wyborów samorządowych w Polsce, „popadli w odmęty szaleństwa”. Nie zająknął się w tej sprawie ani Trybunał Konstytucyjny w Warszawie, ani Komisja Wenecka.

Wracając do świętowania 30-lecia Trybunału Konstytucyjnego w mateczniku PO w Gdańsku, przypomina mi to czasy generała Jaruzelskiego, kiedy demokracja była polityczną sędziokracją.