Ustawa budżetowa na rok 2018

Pani Marszałek! Wysoka Izbo! Pani Minister!

Na początku wszelkim pesymistom i czarnowidzom sprzed roku chciałbym powiedzieć: jak to dobrze, że tak strasznie pomyliliście się. Przypomnę, że program „Rodzina 500+” miał spowodować armagedon, to, że z Polski zrobi się druga Grecja, ba, że w Polsce będzie gorzej niż w Afryce. Podobnie po wprowadzeniu podatku bankowego miały upaść banki. Powinien też załamać się system finansowy z powodu odejścia na wcześniejsze emerytury prawie 400 tysięcy osób. Również z tego powodu miały upaść przedsiębiorstwa państwowe i firmy prywatne. Jak to się stało, że znalazło się 250 tysięcy nowych miejsc pracy, a w urzędach pracy czeka dzisiaj 130 tysięcy ofert pracy?

Krótko mówiąc, skala zarzutów wobec budżetu z ubiegłego roku całkowicie politycznie kompromituje opozycję. Ten budżet wypadł lepiej niż optymistycznie. A skąd wzięliśmy pieniądze? Ktoś policzył, że od momentu wejścia Polski do Unii Europejskiej legalny transfer środków finansowych z Polski do krajów zachodnich, czyli do zagranicznych firm, koncernów, wyniósł około 700 miliardów zł. Ostatnio nawet niemiecki komisarz Oettinger powiedział otwarcie, że to Niemcy stały się beneficjentem tych wszystkich dopłat, subwencji europejskich, budżetu europejskiego, bo na Zachód wróciło, wraca nawet do 80 centów z każdego euro, jakie otrzymuje Polska. Nasz rząd nieco zahamował ten wielki wypływ pieniędzy, wspiera polskie inwestycje, tworzy grupy gospodarcze, aby jak najwięcej środków zostawało w kraju, wzbogacało polskich obywateli.

Kiedy byłem w wojsku, dość dawno, miałem przełożonego, który nadużywał słowa „niestety”, np. mówił tak: niestety na urlop udadzą się… i tu wymieniał nazwiska. I w tym duchu, radując się z budżetu na rok 2018, powiem: niestety jest to budżet dobry dla państwa i bardzo dobry dla społeczeństwa. Dobry zwłaszcza dla społeczeństwa, ponieważ wydatki na cele społeczne sięgną 75 miliardów zł, w tym blisko 25 miliardów zł ma być przeznaczone na realizację programu „Rodzina 500+”, 13 miliardów zł – na świadczenia rodzinne, 10 miliardów zł – na sfinansowanie podwyżek emerytur i rent, około 9 miliardów zł – na sfinansowanie obniżenia wieku emerytalnego. Ponadto z tego jest finansowany program „Mieszkanie +”, program darmowych leków dla seniorów powyżej siedemdziesiątego piątego roku życia, a także dopłaty do systemu ubezpieczeń rolniczych. Czy to nie zadziwia, że w czasach rządów PO-PSL, np. w latach 2013–2015 wydawano na cele społeczne około 19 miliardów zł, a teraz jest to cztery razy więcej? A skąd pieniądze? Wystarczyło uszczelnić system podatkowy, a dokładniej mówiąc, ukrócić złodziejstwo.

Nie będę przywoływał wskaźników dotyczących dochodów, wydatków, wzrostu gospodarczego, inflacji, deficytu, spadku bezrobocia, podwyższenia kwoty wolnej od podatku w PIT do poziomu 8 tysięcy zł itd. Jednak warto wspomnieć, że w budżecie na rok 2018 środki na ochronę zdrowia rosną o 6 miliardów zł, łącznie będą to 93 miliardy zł. Takiego wzrostu wydatków na służbę zdrowia nie było przez całe 28 lat. Pieniądze będą m.in. na sprzęt medyczny, na skrócenie kolejek, endoprotezy, leczenie zaćmy, onkologię, chirurgię itd.

Również mocno rosną wydatki na Wojsko Polskie, bo o blisko 4 miliardy zł. W związku z tym budżet resortu wyniesie około 40 miliardów zł, to jest 2% PKB z roku bieżącego, w tym przynajmniej 10 miliardów pójdzie na modernizację polskiej armii. Będą dodatkowe środki na podwyżki płac dla policjantów, na dodatkowe etaty dla Straży Granicznej w związku z koniecznością wzmocnienia ochrony polskiej granicy wschodniej. Powiem wprost: te wszystkie wskaźniki są tak optymistyczne, że aż niewiarygodne. Potwierdzają jednak fakt, że awans Polski do rynków rozwiniętych był uzasadniony. A przypomnę, że w ostatniej dekadzie tylko dwa kraje zostały przeklasyfikowane z krajów rozwijających się do rozwiniętych; był to Izrael w 2008 r. oraz Korea Południowa w roku 2009.

Cokolwiek by powiedzieć – to, co było niemożliwe za rządów Platformy Obywatelskiej i PSL, stało się teraz całkiem możliwe, realne i odczuwalne zarówno w budżecie państwa, jak i w portfelach Polaków. Sprawiła to, najprościej mówiąc, wizja uczciwego i sprawiedliwego państwa. Taki przykład: w całym okresie 8-letnich rządów Platformy i PSL dochody z VAT wzrosły o około 25 miliardów, a obecnemu rządowi taki wynik zajął jeden rok. Uczciwe i sprawiedliwe państwo, jak rozumiem, oznacza właśnie zahamowanie rabunku dochodów podatkowych. A jak się oblicza, w latach 2009–2015 z budżetu wyparowało 250 miliardów zł właśnie w wyniku wyłudzeń VAT; było też 160 miliardów strat z powodu oszustw i wyłudzeń podatku CIT, niezapłaconej akcyzy.

Czy jest już tak dobrze ze wszystkim, co wiąże się z budżetem? Oczywiście, że nie. Mam na myśli dług publiczny, który sięga prawie 1 biliona zł. Znaczący udział w tym mają wszystkie dotychczasowe rządy, ale zwłaszcza poprzednia ekipa. Zawdzięczamy jej niemal połowę tego zadłużenia. Dlatego z nadzieją należy patrzeć na działania obecnego Ministerstwa Finansów. Wreszcie zaczęliśmy więcej spłacać, aniżeli zadłużać się.

Wielkim wyzwaniem dla obecnego budżetu będzie presja dotycząca wzrostu wynagrodzeń. Polacy słusznie myślą: skoro z gospodarką jest tak dobrze, to chcemy lepiej zarabiać. Prawdą jest, że podnieśliśmy najniższe wynagrodzenie do 2 tysięcy 100 brutto. W minionych latach to wynagrodzenie oscylowało między 1300 a 1500 zł. Zgadzam się, że wskaźniki wzrostu wynagrodzeń w tym budżecie nie są satysfakcjonujące. Dotyczy to również wzrostu świadczeń emerytalnych i rentowych, a przypomnę, że emeryci i renciści stanowią ogromną grupę społeczną, która bardzo liczy na rząd Prawa i Sprawiedliwości.

Na koniec chciałoby się zapytać: co dalej? Odpowiem więc: tak trzymać. Budżet na rok 2018 przyniesie nam równie optymistyczne owoce. Dziękuję za uwagę.