KRAJOBRAZ PO STRAJKU

15 tys. uczniów w 199 szkołach uratowała ustawa nazwana maturalną, zgłoszona przez premiera Mateusza Morawieckiego. Gdyby nie ta ustawa, tylu uczniów klas maturalnych nie zostałoby sklasyfikowanych z powodu strajku nauczycieli. Przypomnę, od 8 kwietnia tego roku trwał ogólnopolski strajk nauczycieli zorganizowany przez ZNP i FZZ. Przystąpiła do niego też część nauczycieli z oświatowej „Solidarności”. Został zawieszony 27 kwietnia, ma być kontynuowany we wrześniu.

Początkowo chodziło wyłącznie o wzrost wynagrodzeń o 1000 zł dla każdego pracownika oświaty. Żadne argumenty, że rządu na to nie stać, nie przekonały nauczycieli, a właściwie szefa ZNP. Jak groch o ścianę spotykały się tłumaczenia, że program podwyżek dla nauczycieli rząd realizuje od 2017 r., kiedy to zostały odmrożone pensje nauczycielskie, zamrożone przez ekipę PO – PSL w 2012 r. W porównaniu do grudnia 2017 roku wzrost wynagrodzeń wyniósł średnio w 2018 r. 21 proc.

Z czasem spór o pieniądze jakby przygasł, najważniejsza stała się sprawa egzaminów gimnazjalnych, potem maturalnych, aby młodzież mogła 6 maja w spokoju przystąpić do zdawania matur. Niestety, szefowie związkowi usztywnili swoje stanowisko, dlatego pojawiła się wspomniana ustawa maturalna, procedowana bardzo szybko, chodziło jednak o to, aby nie doszło do skrzywdzenia tegorocznych maturzystów. A mogło do tego dojść, skoro szef ZNP zdecydowanie wypowiedział się, że „strajkują, nie klasyfikują”. Trudno było też  zrozumieć szykany wobec tych nauczycieli, którzy nie strajkowali.

Dzięki ustawie maturalnej uczniowie otrzymali świadectwo ukończenia szkoły, z wystawieniem przez nauczycieli ocen i zatwierdzeniem ich przez rady pedagogiczne. Tam gdzie rady pedagogiczne nie podjęły decyzji o dopuszczeniu uczniów do matury, prawo takie mocą nowej ustawy przysługiwało dyrektorowi szkoły, a w szczególnych przypadkach – organowi prowadzącemu, w tym samorządom, które wyznaczą nauczyciela do przeprowadzenia kwalifikacji (okazało się, że nie było takiej potrzeby).

27 kwietnia strajk został zawieszony do września. Odetchnęli rodzice, uspokoiła się młodzież. Matury 6 maja rozpoczną się bez przeszkód. Ale ten wrześniowy termin kontynuowania strajku zdradza, że nie chodzi o oświatę, ale o politykę. Znowu nauczyciele staną się zakładnikami polityków, a dokładniej pisząc kampanii wyborczej do sejmu i senatu. Chyba nikt nie zaprzeczy, że strajk został wykorzystany przez opozycję do uderzenia w rząd. Dowodem na jest np. brak udziału ZNP i polityków PO w oświatowym okrągłym stole. Dobrze, że taki się odbywa, należy bowiem rozmawiać nie tylko o pieniądzach, ale także o zmianach w systemie oświaty. O tym mało się mówi, ale strajk był pośrednio atakiem na przywróconą 8-letnią szkołę podstawową, 4-letnie licea, 5-letnie technika, szkoły branżowe zamiast zawodowych. Mimo że wszystkie zmiany odbyły się w spokoju, bez zwolnień nauczycieli, bez zamykania małych szkół, to większość nadal jakby nie rozumie idei reformy, aby szkoła zaczęła odpowiadać za ucznia, za jego wykształcenie, wychowanie i rozwój. Ideą było i jest, aby szkoła odzyskała swoją wychowawczą funkcję. Ideą było i jest, aby szkoła była nowoczesna, z szerokopasmowym internetem i aktywnymi tablicami.

Uważam, że niezależnie od podwyżek wynagrodzeń, należy zastanowić się nad reformą oświaty. Dowodem na to są np. alarmujące wyniki badań poziomu czytelnictwa w Polsce, znajomości kanonu literatury ojczystej, która przestała być podstawą systemu wychowania. Jakby zapomniano, że szkoła powinna uczyć kultu wielkich pisarzy, których twórczość umacniała wspólnotę narodową w trudnych czasach. Wykształcenie literackie i posiadanie domowej biblioteki było dawniej znakiem statusu społecznego, zaś pewna elementarna wiedza o polskich poetach i pisarzach (o Mickiewiczu, Sienkiewiczu i innych) stała się w XX wieku nieodłączną częścią świadomości narodowej ogółu. Język polski był najważniejszym wśród szkolnych przedmiotów. Czy tak jest nadal?

Mamy wielu wspaniałych nauczycieli, ale od pewnego czasu jakby przestali realizować swoje ideały. Myślę tu właśnie o szkolnej humanistyce, o uczeniu historii literatury, o praktycznym ćwiczeniu trudniejszych form wypowiedzi, takich jak rozprawka i esej. Wygnanie historii literatury ze szkół ogłoszone 20 lat temu zakończyło się spektakularną klęską.

Niedobrze się stało, że ten strajk niejako wrzucił wszystkich nauczycieli do „przepraszam za określenie” jednego worka. Większość nauczycieli, mniemam, to wspaniali wychowawcy, mistrzowie, jednak ten strajk przyniósł wielką szkodę całemu środowisku. Należy wyciągnąć z tego strajku jeden ważny wniosek: nauczyciele nie mogą brać udziału w walce politycznej. Polska szkoła musi być patriotyczna, powinna przekazywać wiedzę oraz wartości moralne i patriotyczne. Polakiem się jest, a nie bywa przy okazji.