WYŻSZE EMERYTURY TO NIE MARZENIA

Obniżenie wieku emerytalnego do 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn od nowego roku stanie się faktem. Prezydencki projekt ustawy jest już omawiany w Sejmie, a jego ostateczny kształt będzie zależał od posłów i senatorów. W trakcie debaty publicznej pojawił się, jako postulat związkowy, element stażu: 35 lat dla kobiet i 40 lat dla mężczyzn (chodzi o liczbę lat odprowadzania składek na ubezpieczenie społeczne). Oznaczałoby to, że aby przejść na emeryturę, należałoby spełnić zarówno kryterium wiekowe, jak i stażu pracy (obecnie wiek przejścia na emeryturę jest stopniowo podwyższany do 67 lat, niezależnie od płci).

Przypomnę, że wiek emerytalny został podniesiony do 67 lat dla kobiet i mężczyzn w 2012 r. przez koalicję PO – PSL. W 2014 r. te nowe regulacje zatwierdził także Trybunał Konstytucyjny, odrzucając skargę posłów PiS i związków zawodowych. Orzeczenie zapadło wtedy większością jednego głosu.

Obniżenie wieku emerytalnego objęłoby wszystkich emerytów, zarówno tych ubezpieczonych w ZUS-ie, jak i osoby opłacające składki w KRUS-ie. Co ważne, nie stanie się to od razu po uchwaleniu ustawy, ponieważ ZUS potrzebuje 9 miesięcy na dostosowanie systemu informatycznego do planowanej zmiany.

Czy znajdą się na to pieniądze? Według szacunków Ministerstwa Finansów powrót do wieku emerytalnego sprzed reformy ekipy Donalda Tuska kosztowałby budżet 30 mld zł w ciągu trzech lat. Cała opozycja – twierdząc, że nie ma na to pieniędzy oraz ze wysokość emerytur drastycznie spadnie – opowiedziała się przeciw zmianom.

W tym kontekście bardzo interesującą propozycję wyższych emerytur przedstawił wicepremier Mateusz Morawiecki, dotyczącą zmian w Otwartych Funduszach Emerytalnych (OFE). Ich celem byłoby przekazanie zgromadzonych tam środków Polakom, oraz wykorzystanie części z nich do projektów inwestycyjnych realizowanych w ramach Planu Odpowiedzialnego Rozwoju. Konkretnie, 75% obecnych aktywów OFE (103 mld zł) zostałoby przekazane na indywidualne Konta Emerytalne wszystkich 16,5 mln uczestników OFE, a pozostałe 25% (35 mld zł), zostałoby przekazane na Fundusz Rezerwy Demograficznej (FRD). OFE zostałoby przekształcone w „Fundusze Inwestycyjne Polskich Akcji”, a Powszechne Towarzystwa Emerytalne (PTE) w Towarzystwa Funduszy Inwestycyjnych (TFI). Konkretnie, każdy uczestnik dostanie średnio 6,3 tys. zł, co jednak nie oznacza, że wszyscy dostaną po równo. Środki miałyby być przekazywane w proporcji do tego, jak zostały zgromadzone w rejestrze OFE. Jeżeli ktoś zgromadził 2 tys. zł, to przeniesione będą 2 tys. zł, jeżeli 20 tys. zł, to 20 tys. zł.

Jak było do przewidzenia, opozycja natychmiast uznała pomysł Morawieckiego za kolejny „skok na kasę”, identyczny z tym, którego dokonał rząd Donalda Tuska w 2013 r., przejmując blisko 150 mld zł aktywów OFE. Dla przypomnienia dodam, że dzięki przejęciu tych 150 mld zł aktywów OFE, rząd PO-PSL poprawił dramatyczną sytuację budżetową państwa, uniknął m.in. wpadnięcia w II próg ostrożnościowy, kiedy dług publiczny przekroczy 55% PKB, i zbliżenia się do progu konstytucyjnego 60% PKB, co skutkowałoby zarzutem zdemolowania finansów publicznych, a także groziłoby postawieniem przed Trybunałem Stanu ówczesnego ministra finansów Jana Vincenta Rostowskiego i ówczesnego premiera Donalda Tuska.

Plan Mateusza Morawieckiego zasadniczo więc różni się od „skoku na kasę” Donalda Tuska. Tu chodzi o pomnożenie pieniędzy Polaków, o III filar wsparcia dla przyszłych emerytów. Jest wyrazem myślenia o dostatku polskich rodzin, o wyrównywaniu szans dla wszystkich obywateli.

Podsumowując, wcześniejsze emerytury, program Rodzina 500 plus, darmowe leki dla seniorów, mieszkania plus, podatki bankowy i od hipermarketów, obniżka podatku CIT, modernizacja armii, odbudowa przemysłu – te obietnice wyborcze już są realizowane. Czekają jeszcze: podwyżka kwoty wolnej od podatku do 8 tys. zł, obniżka stawek VAT-u i inne. Wszystko czynione jest z myślą o Polakach i państwie polskim.