Ustawa o Narodowym Instytucie Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego

Panie Marszałku. Wysoka Izbo.

Na początek jedna informacja może stronnicza, ale z mojego punktu widzenia bardzo ważna. Otóż z Raportu Ordo Iuris, podsumowującego podział funduszy norweskich przez Fundację Batorego w ostatnich 5 latach wynika, że przy alokacji środków dla organizacji pozarządowych faworyzowano duże ośrodki miejskie, bardzo tendencyjnie interpretowano pojęcie dyskryminacji i wykluczenia, brakowało poszanowania dla polskiego porządku konstytucyjnego.

Raport dotyczy co prawda dystrybucji środków w ramach tzw. funduszy norweskich, ale przecież podlegają one ocenie tak samo jak wszystkie inne wydatki z funduszy publicznych, ponieważ stanowią środki uzyskiwane przez Polskę na zasadzie zbliżonej do funduszy strukturalnych Unii Europejskiej. Nie jest to więc charytatywna darowizna przekazywana Polsce przez bogatsze od niej kraje, ale jest formą ekwiwalentu za konkretne korzyści, jakie uzyskują te państwa dzięki możliwości swobodnego przepływu towarów, usług, osób i kapitału. Konkretnie, Fundacja Batorego w ramach programu pod nazwą „Obywatele dla Demokracji”, rozdysponowała w latach 2013-2017 ponad 130 mln złotych.

Oprócz tego, że beneficjentem większości środków była Warszawa (pochłonęły aż 51,6% środków przeznaczonych na program w całej Polsce), to 43 proc. całej puli otrzymały organizacje o liberalnym i lewicowym profilu światopoglądowym (w większości takie grupy, jak członkowie i aktywiści subkultur LGBTQ, kobiety chcące dokonać aborcji, imigranci, feministki). W tym samym czasie organizacje chrześcijańskie uzyskały dofinansowanie w kwocie ok. 1,5 mln zł – i to na projekty, które nie miały na celu propagowania doktryny religijnej, ale np. na wsparcie idei wolontariatu wśród młodzieży.

Przechodząc do meritum, czyli ustawy o powołaniu Narodowego Instytutu Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego, ustawodawca chciałby bardziej sprawiedliwie rozdzielać fundusze w poszczególnych regionach Polski, co pozwoliłoby na wzmocnienie organizacji spoza dużych miast, którym znacznie trudniej uzyskać wsparcie od podmiotów prywatnych, a po drugie – powierzyć funkcję operatora (lub operatorów) programu podmiotom, które znając realne problemy społeczne w regionach, będą w stanie rozdzielać wsparcie w sposób bardziej zrównoważony niż dotychczas, bez ideologicznej stronniczości.

Ile działa w naszym kraju organizacji w trzecim sektorze, trudno powiedzieć, z pewnością jest ich wiele tysięcy, jednak o środki finansowe aplikuje każdego roku do pięciu tysięcy organizacji. W konsultacjach na temat niniejszej ustawy wypowiedziało się 854 organizacji. W porównaniu z innymi krajami, organizacje pozarządowe w Polsce są jednymi z najsłabszych i relatywnie najmniej licznych w Europie. Odważę się powiedzieć, że odgrywają marginalną rolę w naszym życiu społecznym. Powodem głównym są skąpe środki na działalność: 1/3 organizacji dysponuje budżetem poniżej 10 tys. zł. Kolejne 40% organizacji ma budżet w granicach 100 tys. zł. Tylko 5% z nich dysponuje budżetem powyżej 1 mln.

Nie podważam, ani nie zaniżam wartości działań, jakie wykonują te organizacje. Bardzo często wykonują ważne zadania za państwo w dziedzinie edukacji, kultury, dziedzictwa narodowego, pomocy słabszym i niepełnosprawnym. Organizacje te, by otrzymać dofinansowanie, muszą nie tylko przygotować dobre projekty, ale konkurować między sobą, wykazać się kreatywnością, a nawet niskimi kosztami. Tak naprawdę pieniądze dostaje 1/4 tych organizacji, które składają dobre projekty, 3/4 odchodzi z kwitkiem. Ale i tak za niewielkie pieniądze potrafią zrobić więcej dla lokalnej społeczności niż niejedna instytucja państwowa.

Ponieważ większość tych organizacji ma problemy związane z aplikacją o środki publiczne, nie zawsze też układa się dobrze współpracą z samorządami, należało powołać centralną instytucję, która pomogłaby rozwiązywać problemy trzeciego sektora. Tą instytucją ma być Narodowy Instytut Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego. Przyjęte w ustawie rozwiązanie dotyczące utworzenia Komitetu do spraw Pożytku Publicznego jako konstytucyjnego organu administracji rządowej, instytucji w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, powinno stworzyć nowe możliwości koordynowania prac resortów, opracowywania rządowych programów wspierania społeczeństwa obywatelskiego. Nie ma w tym zagrożenia dla dotychczasowej działalności, która odbywała się w ramach Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej, ponieważ fundusz inicjatyw będzie w całości przeniesiony do nowej instytucji.

Utworzenie tego Instytutu, wyłączenie go z Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, spotkało się w trakcie uchwalania ustawy z ogromną krytyką opozycji. Zarzucono ustawie mnożenie administracyjnego chaosu, rozrost biurokracji, uznaniowe decyzje, marnowanie środków publicznych. A także próbę ideologizacji przy rozdziale środków. Ten ostatni zarzut oparto o zapis w preambule, a także w art. 24 ustawy, że wśród zadań instytutu ma być podtrzymywanie i upowszechnianie kultury zakorzenionej w chrześcijańskim dziedzictwie tradycji narodowej i lokalnej, pielęgnowanie polskości oraz rozwoju świadomości narodowej, obywatelskiej i kulturowej.

Budzi zdziwienie, że to co powinno być chlubnym atutem w działalności tych organizacji, spotkało się z zarzutem, że narzuca się odgórnie idee chrześcijańsko-narodowe, z pominięciem np. problemów nierówności społecznych i dyskryminacji ze względu na płeć, wiek, niepełnosprawność, orientację seksualną… Opozycja pytała: „Gdzie projekty wspierające tolerancję, różnorodność, otwartość? Gdzie projekty ekologiczne? Dlaczego nie nawiązujemy do szerokiego kanonu wartości europejskich, skupiając się głównie na tym, co jest lokalne, ludowe i wsobne? Czy naprawdę wzorem obywatela za kadencji Prawa i Sprawiedliwości ma być kółko różańcowe przy okazji śpiewające pieśni patriotyczne?”

Prawdą jest, że rządowy projekt ustawy o Narodowym Instytucie Wolności negatywnie ocenili przedstawiciele niektórych organizacji samorządowych, Rady Działalności Pożytku Publicznego, Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka czy np. Związku Miast Polskich. Jednak zważyć należy, że tak z powodu napiętej sytuacji w Europie, związanej z tzw. uchodźcami, pośród zamętu wartości, walki z rodziną i małżeństwem, z państwami narodowymi, należy bardziej odpowiedzialnie myśleć o sprawach narodu, o wspólnotach lokalnych, o solidarności z potrzebującymi. Powołanie Narodowego Instytutu Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego pozwoli na nadzór, koordynację i współpracę pomiędzy organami administracji publicznej a podmiotami działającymi w sferze pożytku publicznego.

Powołanie Narodowego Instytutu to nie tylko kwestia techniczna, dotycząca przeniesienia kompetencje ministra właściwego do spraw zabezpieczenia społecznego do nowo tworzonej instytucji. W moim przekonaniu ten Instytut pozwoli zracjonalizować politykę państwa wobec organizacji pozarządowych, doprowadzi do obudzenia większej świadomości społecznej na miarę naszych czasów, w których o przyszłości jeszcze bardziej zadecyduje łączność z tradycją, patriotyzm i poszanowanie dla historii.