DO SĄDU PO SPRAWIEDLIWOŚĆ, A NIE PO SAM WYROK

Będąc senatorem ze Śląska, tak podczas spotkań z wyborcami, jak i w biurze, wysłuchuję non stop skarg na polski wymiar sprawiedliwości. Ludzie skarżą się na niesprawiedliwe wyroki, sprawy ciągnące się latami, niekończące się wymiany pism, utratę zdrowia i pieniędzy. Bodaj jeden przykład: 10 miesięcy więzienia dostaje ktoś, kto rzucił tortem w panią sędzię, która złamała wszelkie zasady prawne i moralne wydając skandaliczny wyrok w stosunku do Kiszczaka, a ktoś, kto był zaangażowany w bardzo poważną działalność przestępczą, łącznie z napadami i pobiciami, dostał 10 miesięcy więzienia z zawieszeniem.

Trójpodział władzy polega na tym, że każda z władz jest kontrolowana przez obywateli, niestety, stało się tak, że naród kontroluje tylko parlament, rząd i prezydenta, natomiast trzecia władza jaką są sędziowie, zamieniła się w „nadzwyczajną kastę”: sami się wybierają, awansują i wynagradzają. To dlatego Prawo i Sprawiedliwość umówiło się z Polakami w kampanii wyborczej na reformę wymiaru sprawiedliwości, na reformę sądownictwa. Dzisiaj obietnicy dotrzymaliśmy.

To zrozumiałe, że każde nawet minimalne zreformowanie wymiaru sprawiedliwości, budzi odruch obronny tego środowiska. Najlepiej świadczy o tym wypowiedź prezes Sądu Najwyższego Małgorzaty Gersdorf, iż w wyniku działań rządzących może dojść „do zburzenia tego, co zbudowaliśmy od czasu po zaborach”. Z pewnością pani Prezes chodziło o to, by rządzący uszanowali konstytucyjną niezawisłość władzy sądowniczej. Zgadzam się. Ale przecież niezawisłość sędziego nie oznacza niezawisłości od obowiązującego systemu prawa. Podobnie też niezależność sądu nie może być niezależnością od powszechnie przyjętych zasad. Praworządność wymaga, aby każda władza, nie wyłączając sędziowskiej, nie tylko prawo stosowała, ale była mu podporządkowana.

Rozpoczęta reforma nie jest zamachem na niezawisłość sędziowską, ponieważ to Krajowa Rada Sądownictwa – według poprawki prezydenta wybrana przez Sejm 3/5 głosów – będzie decydować o składzie Sądu Najwyższego, co oznacza konieczność wypracowania politycznego porozumienia ponad podziałami w celu mianowania większości członków KRS. To bardzo ważny głos prezydenta, który powinien rozwiać większość obaw o upolitycznienie sądów.

Nie jest też zamachem na sędziowską niezawisłość rozszerzenie kompetencji ministra sprawiedliwości przy powoływaniu prezesów i wiceprezesów sądów, ponieważ oni sprawują tylko funkcje administracyjne. W zasadzie wszystkie zmiany w trzech ustawach – o ustroju sądów powszechnych, o KRS i o Sądzie Najwyższym – mają usprawnić tok postępowań sądowych, zlikwidować biurokrację, przerost funkcyjnych stanowisk i zagwarantować rzeczywistą niezależność szeregowym sędziom (sędziowie z niższych szczebli mowią wprost, że prezesami sądów zostaje się po „znajomości”, że liczy się „towarzyski układ” a nie kompetencje, że w polskim sądownictwie istnieje bizantyjski system powiązań i „folwarków prezesów”). Jednym słowem, to środowisko jest bardziej lojalne wobec siebie nawzajem niż wobec interesu Polski.

Nie będę wspominał o patologiach w środowisku sędziowskim, na które zbyt słabo reagowały Krajowa Rada Sądownictwa oraz Sąd Najwyższy. Obywatele często są traktowani w sądach skandalicznie, bardzo często wyroki sądowe są wyrazem dowolności orzeczniczej, a nierzadko i przekupstwa. Np. ileż krzywd doznali od wymiaru sprawiedliwości weterani opozycji niepodległościowej tak przed 1989 r., jak i po tej dacie. Niezweryfikowani prokuratorzy i sędziowie wszystkich szczebli wydawali i wydają nadal haniebne orzeczenia niezgodne z obowiązującym prawem. Swoją nieudolność i arogancję podpierają majestatem Rzeczypospolitej.

Z burzliwej sejmowej i senackiej debaty, a przede wszystkim z butnego zachowania środowiska sędziowskiego wynika wprost, że reforma sądownictwa jest jedną z najtrudniejszych. Wspomniana prezes SN M. Gersdorf nie ukrywa, że najbardziej niepokojąca w ustawie o SN jest Izba Dyscyplinarna. Te słowa wprost pokazują, o co naprawdę chodzi w tym sporze: sędziowie najbardziej obawiają się, że przestaną być bezkarni, że nie będą mogli tuszować afer swoich kolegów po fachu. Immunitet ma chronić niezawisłość, a nie gwarantować bezkarność.

Jeszcze raz podkreślę: reforma wymiaru sądownictwa jest po to, aby Polacy przekonali się, że idą do sądów po sprawiedliwość. Muszą wiedzieć, że zawsze kiedy potrzebują ochrony, sąd szybko i sprawnie im pomoże. A tak, niestety, nie jest. Czas to zmienić, ta reforma należy się Polakom.

Ps. Weto prezydenta wobec dwóch z trzech ustaw reformujących wymiar sprawiedliwości – Sądu Najwyższego i Krajowej Rady Sądownictwa – większość Polaków przyjęła z zaskoczeniem. Czyżby to oznaczało koniec reformy sądownictwa? Mam nadzieję, że skoro prezydent wziął na swoje barki reformę sądownictwa, uznał, że skoro mianuje sędziów, to powinien kontrolować ich przydatność oraz niezawisłość – reforma sądownictwa nastąpi, choć zapewne się opóźni.