CHYTRY DWA RAZY TRACI

Niedziela, Prosto i jasno nr 12/2016

No to się porobiło! Trybunał Konstytucyjny na posiedzeniu 9 marca br. uznał, że kilkanaście zapisów nowelizacji ustawy z 22 grudnia 2015 r. o TK autorstwa PiS jest niekonstytucyjnych. 12-osobowy skład TK, a nie jak mówi ustawa, że powinno być 13 sędziów, zakwestionował m.in. wymóg większości 2/3 głosów dla jego orzeczeń czy też nakaz rozpatrywania wniosków według kolejności ich wpływu. Do rozpatrzenia ustawy nie zostali dopuszczeni trzej wybrani przez Sejm sędziowie TK, od których prezydent odebrał ślubowanie. Teraz, aby wyrok był prawomocny, powinien zostać opublikowany w Dzienniku Urzędowym.

Premier Beata Szydło już wcześniej stwierdziła, że wyroku nie opublikuje, jeśli sędziowie nie zastosują się do ustawy. Podobnie minister Zbigniew Ziobro, już po fakcie podkreślił, że działanie sędziów nie ma mocy prawnej i premier Beata Szydło tego „bezprawnego orzeczenia” nie może opublikować, w przeciwnym wypadku naraziłaby się na odpowiedzialność przed Trybunałem Stanu. Od siebie dodam, gdyby ten wyrok był ważny, to większość uchwalonych przez nowy rząd ustaw, należałoby szybko wycofać albo zmienić, prawie wszystkie bowiem zostały zaskarżone przez opozycję do Trybunału, jako niezgodne z Konstytucją.

Trybunał Konstytucyjny na swoją obronę przywołuje argument, że działa zgodnie z obowiązującą go Konstytucją. Rząd na to, że obowiązuje go również ustawa, regulująca tryb postępowania i organizację pracy TK. Tu przypomnę, że w Polsce, jak i w każdym państwie prawa, obowiązuje zasada tzw. domniemania konstytucyjności, oznacza to, że każda ustawa po uchwaleniu przez Parlament staje się prawem obowiązującym. Powstaje pytanie: dlaczego Trybunał nie orzekał na jej podstawie, tylko według wcześniejszych aktów prawnych, korzystnych dla siebie, zwłaszcza dla prezesa A. Rzeplińskiego (nowa ustawa wprowadzała kadencyjność funkcji prezesa i wiceprezesa). Nie ulega wątpliwości, że to Prezes TK złamał zasadę domniemania konstytucyjności, tym samym ze sporu prawnego uczynił spór polityczny.

Swoistej otoczki skandalu nadaje sprawie fakt przeciek wyroku Trybunału do mediów, zanim jeszcze został ogłoszony. Mówi się, że treść wyroku krążyła od dwóch tygodni pomiędzy TK a politykami PO. Faktycznie, gdyby to okazało się prawdą – a sprawę bada prokurator – byłoby to jednym wielkim skandalem. Przypomnę, że wcześniej do mediów dostał się raport Komisji Weneckiej, zanim dotarł do rządu. Wniosek najprostszy: tak Trybunał jak i Komisja Wenecka poprzez to, że dopuściły do przecieku, straciły na wiarygodności.

Wielu pyta, co dalej, kto komu ustąpi? Moim zdaniem, nie chodzi o ustępowanie, ponieważ od dawna widać, że jest to spór polityczny, podgrzewany i podtrzymywany przez opozycję. Obecnie jest to jedyna „amunicja” Platformy i Nowoczesnej, aby obalić demokratycznie wybrany rząd PiS. Dlatego politycy tych formacji razem z tzw. KOD-em straszą Polaków, wywołują histerię jakoby w kraju działo się coś niezwykłego. Mając dobre kontakty w Unii Europejskiej, zapewne też i w Komisji Weneckiej, podgrzewają polityków i media na Zachodzie, twierdząc, że w Polsce wróciły czasy PRL, że grozi u nas wojna domowa. A generalnie chodzi o to, że partia, która przegrała wybory na skutek ośmioletnich, nieudolnych rządów, podkręca spór prawny wokół Trybunału, by zmniejszyć zaufanie społeczeństwa do obecnie rządzących.

Przypomnę, że PiS zaproponował kompromis, czyli nowy sposób wyłaniania sędziów TK, który dawałby możliwość partiom opozycyjnym wskazywania większości sędziów: 8 dla opozycji, 7 dla partii rządzącej. Nie ma na to zgody. A przecież intencją twórców Trybunału było, żeby był on pluralistyczny, aby raz byli wybierani ludzie o wrażliwości lewicowej, a innym razem prawicowej (nie może być inaczej, skoro sędziów wybiera sejm, senat oraz prezydent).

Dlatego chciałbym jeszcze raz przypomnieć, że cały spór prawny wokół Trybunału powstał w czerwcu ub. roku, kiedy ekipa Platformy utraciwszy prezydenta, w obliczu utraty całej władzy, dokonała zamachu na Trybunał, wybierając sędziów, których wybór należał do parlamentu następnej kadencji. To jest kluczowa sprawa. Po prostu, Platforma na wypadek przegranych wyborów, dokonała wyboru sędziów „właściwej” opcji politycznej, aby sparaliżowali ustawy nowego rządu i parlamentu, aby obecna ekipa nie mogła realizować obietnic wyborczych. Nie dajmy sobie zamieszać w głowach, że chodziło i chodzi o co innego. Chytry dwa razy traci, a nawet i więcej.