BUDŻET 2018. TAK TRZYMAĆ

Na początek chciałbym wszystkim pesymistom i czarnowidzom sprzed roku powiedzieć: jak to dobrze, że tak strasznie pomyliliście się. Przypomnę, że program Rodzina 500 plus miał spowodować kataklizm finansowy, sprowadzić drugą Grecję, miało być gorzej niż w Afryce. Ponadto po wprowadzeniu podatku bankowego powinny upaść banki, a z powodu odejścia prawie 400 tys. osób na wcześniejsze emerytury, miał załamać się budżet państwa. Nic z tego. Najkrócej pisząc, skala zarzutów wobec budżetu z ubiegłego roku całkowicie kompromituje opozycję. Ten budżet wypadł lepiej niż optymistycznie.

A skąd były na to pieniądze? W latach 2009-2015 wyparowało z budżetu 250 mld zł dochodów w wyniku wyłudzeń VAT-owskich i 160 mld strat z powodu oszustw i wyłudzeń w podatku CIT, niezapłaconej akcyzy. Ponadto, jak ktoś policzył, od wejścia Polski do Unii Europejskiej legalny transfer środków finansowych do krajów Unii Europejskiej, do zagranicznych firm, koncernów, wyniósł ok. 700 mld zł. Nawet niemiecki komisarz Oettinger przyznał, że Niemcy stały się beneficjentem dopłat, subwencji europejskich, budżetu europejskiego, bo z powrotem do Niemiec trafia nawet do 80 centów z każdego euro, jakie otrzymuje Polska. Obecnie kilkuset oszustów VAT-owskich siedzi w więzieniu, ponadto rząd zahamował wielki wypływ pieniędzy za granicę, dając zarobić polskim firmom, tworząc rodzime grupy gospodarcze, aby jak najwięcej pieniędzy unijnych zostawało w kraju.

A budżet państwa na 2018 r.? Napiszę wprost, jest jeszcze bardziej prospołeczny. Dość wspomnieć, że wydatki na cele społeczne sięgną 75 mld zł: w tym blisko 25 mld zł na realizację programu Rodzina 500 plus, 13 mld zł na świadczenia rodzinne, 10 mld zł ma na sfinansowanie podwyżek emerytur i rent, a około 9 mld zł na sfinansowanie obniżenia wieku emerytalnego, ponadto wsparcie otrzyma program Mieszkanie plus, program darmowych leków dla seniorów powyżej 75 roku życia, zwiększone zostaną dopłaty do systemu ubezpieczeń rolniczych. Czy to nie zadziwia, że w czasach rządów PO-PSL na cele społeczne w latach 2013-15 wydawano ok. 19 mld zł. Teraz będzie to cztery razy więcej! Ponadto w budżecie na rok 2018 wrosną środki na zdrowie o 6 mld zł – łącznie to 93 mld zł. Takiego wzrostu wydatków na służbę zdrowia nie było od 28 lat. Pieniądze trafią m.in. na sprzęt medyczny, na skrócenie kolejek, endoprotezy, leczenie zaćm, onkologię, chirurgię.

Równie mocno rosną wydatki na Wojsko Polskie, Policję, a także Straż Graniczną, w związku z koniecznością wzmocnienia ochrony polskiej granicy wschodniej. A skąd na to wszystko pieniądze? Np. za ośmioletnich rządów PO-PSL dochody z VAT wzrosły o ok. 25 mld zł, obecnemu rządowi zajęło to jeden rok. Wystarczyło uszczelnić system podatkowy, a dokładniej mówiąc, ukrócić złodziejstwo.

Nie będę przywoływał w budżecie na 2018 r. wskaźników dotyczących dochodów, wydatków, wzrostu gospodarczego, inflacji, deficytu, spadku bezrobocia czy podwyższenia kwoty wolnej od podatku w PIT do poziomu 8 tys. itd. Wszystkie wskaźniki są tak optymistyczne, że aż niewiarygodne. Potwierdzają jednak fakt, że awans Polski do rynków rozwiniętych był uzasadniony. A przypomnę, że w ostatniej dekadzie tylko dwa kraje zostały przeklasyfikowane z rynków rozwijających się do rynków rozwiniętych: Izrael w 2008 i Korea Płd. w 2009. Co by nie napisać, to, co było niemożliwe za rządów PO-PSL, stało się całkiem możliwe, realne i odczuwalne tak w budżecie państwa, jak i w portfelach Polaków. Sprawiła to wizja uczciwego i sprawiedliwego państwa.

Czy już jest tak dobrze we wszystkim, co wiąże się z budżetem? Oczywiście, nie. Mam na myśli dług publiczny, który sięga prawie 1 biliona zł. Znaczący w tym udział mają wszystkie dotychczasowe rządy, ale zwłaszcza poprzednia ekipa rządząca. Zawdzięczamy jej niemal połowę tego zadłużenia. Dlatego z nadzieją należy patrzeć na działania obecnego ministerstwa finansów: dług zagraniczny po III kwartale ubiegłego roku zmalał z 320 mld euro do 313 mld euro. To może niewiele, ale zaczęliśmy spłacać, a nie zadłużać się.

Wielkim wyzwaniem dla obecnego budżetu będzie presja na wzrost wynagrodzeń. Polacy słusznie myślą: skoro jest tak dobrze w gospodarce, chcemy lepiej zarabiać. Już podniesiono najniższe wynagrodzenie do 2100 zł brutto (w minionych 8 latach rządu PO-PSL wynagrodzenia były między 1300 a 1500 zł). Zgadzam się, że wskaźniki wzrostu wynagrodzeń w tym budżecie nie są satysfakcjonujące. Zwłaszcza jeśli chodzi o świadczenia emerytalne i rentowe – w tym roku będzie znacząca podwyżka rent i emerytur. To jest ogromna grupa społeczna, która bardzo liczy na rząd, na Prawo i Sprawiedliwość.

Co dalej? Napiszę krótko i jasno: tak trzymać, a rok budżetowy za 2018 zakończy się równie optymistycznie, jak za rok 2017.