Ustawa o ograniczeniu handlu w niedziele

Panie Marszałku. Wysoka Izbo.
Uchwalamy bardzo ważną ustawę dla Polaków, dla rodziny i dla państwa. Wielu politykom wydaje się, że tylko ograniczamy handel w niedziele, moim zdaniem, i nie tylko moim, chodzi o coś znacznie poważniejszego: chodzi o ludzką wolność, moją i twoją, o tę wolność, którą zabiera ludziom pracoholizm, pogoń za pieniędzmi, za komercją i konsumpcją.
Tak dla przypomnienia, idea wolnej od pracy niedzieli ma wielowiekową tradycję, związaną z kulturą rzymską i chrześcijańską, co znalazło swoje odzwierciedlenie w kulturze prawnej Europy. Już od IV wieku naszej ery wolna niedziela stała się formą zapewnienia równowagi między życiem zawodowym i rodzinnym. Nie wolno również pominąć najważniejszego faktu w naszej kulturze europejskiej, a dokładniej mówiąc, chrześcijańskiej, że niedziela jest dniem szczególnym, dniem świętym, pierwszym dniem tygodnia obchodzonym na pamiątkę zmartwychwstania Chrystusa, co znalazło odbicie nie tylko w prawie kościelnym, ale również w świeckim Kodeksie pracy, najważniejszym dokumencie regulującym zasady współżycia między pracodawcą a pracownikiem. Stąd też świętowanie niedzieli jest jednym z zasadniczych praw rodziny i praw pracowniczych. Najkrócej mówiąc, przez całe wieki niedziela była dniem wzmacniania rodzinnych więzi poprzez wspólne spędzanie czasu wolnego. Żaden inny dzień w tygodniu tego nie zapewniał ani ni też nie zapewni.
Co więc się stało, że świętowanie niedzieli tak podupadło? Moim i nie tylko moim zdaniem, od czasów oświecenia, a dokładniej mówiąc, od ery przemysłowej, od prądów socjalistycznych i komunistycznych, toczy się w Europie walka z wartościami chrześcijańskimi. Ten prąd przejawiający się w różnych dziedzinach, który wdarł się niemal wszędzie, papież Benedykt XVI nazwał „dyktaturą relatywizmu”. W konsekwencji, aby zatrzeć święty charakter niedzieli, samo świętowanie wypełnia się zawodami sportowymi, koncertami, najróżniejszego rodzaju rozrywkami. Nie pomniejszam bynajmniej znaczenia rozrywki, ale na takim tle toczy się dzisiaj walka o niedzielę i jej świąteczny, rodzinny, religijny charakter.
Stąd ów atak na niedzielę to nie tylko „odciąganie” wierzących od „obowiązku” uczestniczenia we Mszy św.: to zaplanowany na chłodno program dechrystianizacji ludzkiego sumienia i serca poprzez zapełnienie człowieka pseudowartościami i pozorami: zakupami, rozrywką, hałasem, w którym nie ma czasu na Boga, na drugiego człowieka. Dlatego broniąc wolnej niedzieli, musimy mieć świadomość, czego bronimy oraz co wybieramy w zamian.
Przede wszystkim pomyślmy o niedzieli jako dniu rodziny: wolna niedziela ma zbliżać wszystkich, którzy tworzą rodzinę i w niej żyją. Bez naszej obecności w życiu najbliższych, bez czasu dla nich, bez rozmowy, tracimy szansę na budowanie więzi i miłości rodzinnej. Powiedzmy zatem wyraźnie: walcząc o wolną niedzielę, walczymy o człowieka, o najbardziej naturalną więź mężczyzny i kobiety, matki, ojca i dzieci. Tylko taka częsta obecność gwarantuje szczęśliwe dzisiaj i dobrą przyszłość.
Jeszcze raz powtórzę: trzeba mieć świadomość czego bronimy, co chcemy osiągnąć wprowadzając ograniczenie handlu w niedzielę. Stawką jest umocnienie zarówno więzi człowieka z Bogiem, jak i budowanie szczęśliwej wspólnoty rodziców między sobą oraz rodziców z ich dziećmi. Ktoś powiedział, że wolne niedziele są szalupą ratunkową dla trapionych kryzysem małżeństw i rodzin. Przeciwnikom ograniczenia handlu w niedzielę dedykuję wypowiedź młodej matki pracującej w galerii handlowej. Mówi: „Miałam tylko jedną niedzielę w miesiącu wolną. Każda taka niedziela była jak święto. Jeden dzień w miesiącu, który mogłam zaplanować, aby być z mężem i malutkim synkiem od rana do wieczora”.
Rozumiem, że dla nas, konsumentów, dokonywanie zakupów o każdej porze dnia i nocy jest bardzo wygodne, daje poczucie wolności. Nie można jednak zapominać, że komuś innemu tę wolność zabieramy. Na zarzut, że i tak wielu pracowników musi pracować w niedzielę, odpowiedź brzmi: czy wobec tego, że nie możemy pomóc wszystkim, to nie pomagajmy nikomu?
Całe lata aspirowaliśmy jako państwo, aby być w Unii Europejskiej. Dzisiaj tym rozwiązaniem dostosowujemy polskie prawo do unijnego. Skoro Niemcy, Francuzi, Hiszpanie, Austriacy, także inni obywatele Unii Europejskiej, stosują ograniczenia handlu w niedzielę, to i my wprowadźmy to rozwiązanie, szanując wolność swoją oraz innych. Dlaczego u nas miałoby być inaczej?
Przypomnę, że podobną dyskusję już przerabialiśmy w 2007 r., kiedy wprowadzaliśmy 12 w roku wolnych od handlu świąt i niedziel. Straszono, że wszystko się zawali, że grożą masowe zwolnienia. Okazało się, że zatrudnienie wzrosło o 7 proc., także polskiej gospodarce nic złego się nie stało.
Nie lubię powoływać się na sondaże, ale faktem jest, że 61% Polaków popiera projekt obywatelski dotyczący ograniczenia handlu w niedzielę – tak wynika z badania CBOS. Najczęściej zakaz popierają kobiety – 65%, a wśród grup zawodowych pracownicy usług – 81%. Jak wskazuje CBOS, część badanych obawia się niekorzystnych gospodarczych skutków ewentualnego zakazu handlu, jednak większość nie spodziewa się spadku obrotów i sądzi, że zgodnie z założeniami ustawy ludzie będą więcej kupować w pozostałe dni tygodnia. Podobnie też nie przełoży się to na zwolnienia pracowników w sektorze handlu, wręcz przeciwnie, w branży handlowej brakuje ok. 100 tys. pracowników. A ponadto sami handlowcy wskazują, że największe obroty uzyskują w piątki i w soboty.
Pieniądze to nie wszystko. Już kiedyś górnikom dawano 300 proc. wynagrodzenia za pracę w niedzielę i do czego to nas doprowadziło? Taki system pracy często wywołuje spory i dramaty w rodzinach, jest jedną z przyczyn rozwodów, rozpadu rodzin. Powinniśmy dążyć do zmniejszania liczby godzin pracy, bo Polacy już dzisiaj pracują za dużo.
W obywatelskim projekcie ustawy była mowa o wprowadzeniu zakazu handlu w każdą niedzielę miesiąca. Nie udało się tego osiągnąć, ale mamy w ustawie zapisany kalendarz dochodzenia do wszystkich wolnych niedziel. Ustawa zakłada, że od 1 marca 2018 r. będą dwie niedziele handlowe w miesiącu – pierwsza i ostatnia; w 2019 r. handlowa będzie ostatnia niedziela każdego miesiąca, od 2020 r. ma obowiązywać zakaz handlu w każdą niedzielę. Zaczynamy więc wprowadzać wolne niedziele etapowo, aby nikogo nie szokować. Na początek dwie niedziele wolne od handlu poprawią znacząco sytuację pracowników zatrudnionych zwłaszcza w marketach, sklepach wielkopowierzchniowych. Od czegoś trzeba zacząć. Rozłożone w czasie dojście do wszystkich niedziel wolnych od pracy w handlu z pewnością należy ocenić jako sukces.
Osoby pracujące w niedzielę potrzebują dnia świątecznego i nie uznają oddanego wolnego dnia w innym dniu tygodnia ani dodatkowego wynagrodzenia za wystarczającą rekompensatę jego utraty. Mam nadzieję, że zostanie przywrócona dawno już odrzucona tradycja niedzieli jako czasu spędzanego w gronie najbliższych. Przyczyni się to do wzmocnienia relacji wewnątrz polskich rodzin, a na tym wszystkim powinno nam zależeć. Wszyscy jesteśmy świadomi, że wypoczęty pracownik to efektywniejszy pracownik.
Wracając do początkowej myśli o wolności, ustawa ma na celu zniesienie niewolnictwa, bo takie niewolnictwo przyniosły nam korporacje międzynarodowe, które narzuciły warunki pracy w każdą niedzielę. Oby wolne niedziele znów stały się gwarantem emocjonalnego wyciszenia, a także budowania wspólnoty religijnej i narodowej.

Pytania
– Czy jest prawdą, że największy dochód w handlu generowany jest właśnie w niedziele, jest to nawet 20% całego przychodu.
– Czy jest potrzebna zgoda, notyfikacja UE?
– Czy małe sklepy znajdujące się w galeriach traktujemy jako sieć handlową?
– Jeżeli stacja paliw wybuduje obok Biedronkę, to według tej ustawy i zgodnie z listą wykluczeń będzie ona mogła dzisiaj prowadzić tam pełen obrót handlowy niezależnie od skali jego funkcjonowania? W praktyce oznacza to nic innego, tylko to, że dyskont funkcjonujący np. na terenie Dworca Centralnego w Warszawie będzie mógł funkcjonować, a dokładnie taka sama placówka umiejscowiona w centrum miasta nie będzie mogła prowadzić handlu.
– Co z punktami przygranicznymi, bo dane statystyczne jednoznacznie pokazują, że obrót przygraniczny i weekendowe wizyty zagraniczne w Polsce w ponad 60% są związane z zakupami?