Ustawa Prawo Łowieckie

Panie Marszałku. Wysoki Senacie.

Zmiany w ustawie Prawo łowieckie są głównie odpowiedzią na wyrok Trybunału Konstytucyjnego z dnia 10 lipca 2014 r., choć należy od razu powiedzieć, że polskie łowiectwo opiera się na zdrowych zasadach. Przypomnę. Pierwsza zasada: członkiem Polskiego Związku Łowieckiego może zostać tylko ten, kto skończył odpowiednie szkolenie, a więc nie ktoś przypadkowy. Druga zasada: zwierzyna w stanie dzikim jest własnością Skarbu Państwa. Czyli myśliwi zorganizowani w PZŁ gospodarzą w imieniu Skarbu Państwa populacjami zwierząt dzikich na całym terytorium kraju. Trzecie założenie: minimalną jednostką, na której prowadzi się gospodarkę łowiecką, jest obwód, którego powierzchnia wynosi minimum 3 tys. hektarów. Eksperci uważają, że taka organizacja pozwala odpowiednio regulować pojemność łowisk i zachować równowagę. Na takiej powierzchni można inwentaryzować, oceniać i prognozować pozyskanie zwierzyny. Robi się to po to, aby ich liczebność nie była tak duża, że zaczną wyrządzać szkody, oraz po to, aby mogła trwać niezagrożona. Generalnie mówiąc, Polski Związek Łowiecki odpowiada za całą gospodarkę zwierzyną łowną w Polsce. Administracyjnie podzielony jest na 49 zarządów okręgowych i 2550 kół łowieckich, które dzierżawią 4696 obwodów. Koła łowieckie nie dzierżawią prawa do ziemi, ale do wykonywania gospodarki łowieckiej. W związku z tym muszą też ponosić różne koszty dla tej działalności, m.in. jest to wypłata odszkodowania za szkody wyrządzane przez zwierzęta (tylko w ostatnim sezonie myśliwi wypłacili odszkodowania przekraczające 63 mln zł). Myśliwi zobligowani są też do pracy społecznej – inwentaryzacji zwierzyny, zwalczania kłusownictwa oraz poprawy warunków bytowania zwierząt. Konkretnie, strzela się do tych zwierząt, które należy odstrzelić, bo to wynika z planów łowieckich. Gdy liczebność jakiegoś gatunku jest mała, to go się nie strzela, ale chroni, eliminując naturalnych wrogów. To wszystko wymaga przemyślanego gospodarowania.

Wniosek: leśnictwo i łowiectwo to dwie sprzężone dziedziny, stąd nic dziwnego, że około 80 proc. polskich leśniczych uprawia też myślistwo, a każde koło łowieckie funkcjonuje jak niewielkie przedsiębiorstwo, w którym środki wydane na odszkodowania za szkody łowieckie i dokarmianie muszą się bilansować z wpływami ze składek, różnych opłat i sprzedaży dziczyzny. Należy się chwalić, że dzięki przemyślanej gospodarce łowieckiej polskie lasy i zamieszkująca lasy i pola zwierzyna mają się w Polsce świetnie. To efekt właściwego gospodarowania zasobami dzikiej zwierzyny i kultywowania rodzimych tradycji myśliwskich.

Za polskim łowiectwem stoi też nie byle jaka siła militarna: 116 tys. myśliwych zrzeszonych w Polskim Związku Łowieckim, dysponujących grubo ponad 300 tys. sztuk broni długiej to, jakby nie patrzeć, mała armia gotowa do obrony terytorialnej kraju.

Truizmem jest powiedzenie, że łowiectwo jest ważnym dziedzictwem polskiej gospodarki, tradycji i kultury, choć jak w wielu innych dziedzinach, dobra opinia myśliwych upadła w latach PRL, kiedy łowiectwem zajmowali się w większości milicjanci, wojskowi i partyjni notable. Po roku 90-tym wspomniani notable pozostali w zarządach związków łowieckich, stąd w niniejszej ustawie jest mowa o lustracji, o wykluczeniu z zarządów osób mających związki ze Służba Bezpieczeństwa.

Zaczyna dziać się coś niedobrego w PZŁ, ponieważ pod falą krytyki, a przede wszystkim na skutek błędnej polityki łowieckiej mamy nadmierny wzrost populacji zwierzyny, która zagraża ludziom i gospodarstwom (mamy aż 241 tys. dzików, podobnie za dużo jest saren, jeleni,  łosi i danieli). Eksperci przyczynę tak dużego wzrostu liczby zwierzyny grubej upatrują w zmianach środowiskowych – łagodnych zimach, a także zwiększeniu areału upraw kukurydzy, która stanowi świetne siedlisko, szczególnie dla dzików. Dochodzi też do tego, że w ciągu roku mają one nawet do trzech miotów.

Stąd ustawa wprowadza nadzór ministra na Polskim Związkiem Łowieckim: minister ma mieć większą kontrolę nad PZŁ, będzie zatwierdzał statut Związku, powoływał Krajowego Łowczego, oceniał gospodarkę finansową myśliwskiego stowarzyszenia.

Z kolei Trybunał nakazał ustawodawcy uwzględnić w prawie łowieckim interesy właścicieli gruntów, na których myśliwi prowadzą swoją gospodarkę, czyli uwzględnić udział właścicieli nieruchomości w procesie tworzenia obwodów łowieckich. Nie można jednak zgodzić się na to, aby właściciele gruntów mogli całkowicie uniemożliwić prowadzenie gospodarki łowieckiej na danym terenie. Osoby które nie życzą sobie, by na ich terenie przeprowadzano polowania, będą mogli złożyć staroście stosowne oświadczenie, ale muszą zapomnieć o odszkodowaniach. Straty w uprawach mają w danym gospodarstwie ocenić komisje, w których składzie będą zasiadać myśliwi, przedstawiciele samorządu rolniczego i gmin.

Atmosferę wokół łowiectwa psują ruchy ekologiczne, dla których ważniejsze są sprawy lasu i zwierzyny, aniżeli dobra człowieka. A przecież, aby można było harmonijnie współistnieć, musi być swoisty regulator, czyli myśliwi, którzy dziko żyjące zwierzęta kontrolowali. Tu każde ideologiczne zacietrzewienie pseudoobrońców przyrody wszystko zniszczy.

Ustawa wprowadza zakaz udziału dzieci na polowaniach do 18 roku życia! Dalej: wprowadza przepis karny zakazujący strzelania w odległości mniejszej niż 150 m od zabudowań mieszkalnych – co jednak może uniemożliwić zwalczanie afrykańskiego pomoru świń.

Także tresura i udział psów w polowaniach będzie znacząco ograniczony. Będzie zakaz używania żywych zwierząt w treningu psów myśliwskich. Jednak nie wchodzi w rachubę wstrzymanie polowań, co spowodowałoby szkody w uprawach rolnych. Jeżeli płody rolne będą niszczone przez zwierzynę, odbije się to na ich cenach w sklepach. Duże przegęszczenie populacji zwierząt spowoduje ich migrację, a co za tym idzie – częstsze przekraczanie dróg, co będzie skutkowało większym prawdopodobieństwem wystąpienia wypadków komunikacyjnych.

Bardzo ważna jest sprawa utrudnień, a nawet uniemożliwieniu prowadzenia gospodarki łowieckiej, w tym zapobieżenia rozprzestrzenianiu się ASF (afrykańskiego pomoru świń), co już dzisiaj prowadzi do upadku hodowli trzody chlewnej i powoduje ogromne straty w rolnictwie.

Nie miejsce tutaj, aby wszystko omówić, ale co najważniejsze, to nie poddać się fali nieuzasadnionej krytyki ze strony skrajnie zideologizowanych organizacji ekologicznych. Jeszcze raz powtórzę, organizacja łowiectwa w Polsce jest unikatem w skali świata z punktu widzenia zrównoważonej gospodarki, o czym świadczy fakt, że pozyskując zwierzynę, udało nam się do tej pory zachować praktycznie wszystkie gatunki.