Zmiana ustawy – Kodeks Rodzinny i Opiekuńczy

12 posiedzenie Senatu RP, 9-10 marca 2016

Panie Marszałku. Panie Ministrze. Wysoka Izbo.

To jest najbardziej optymistyczna myśl dotycząca tej nowelizacji ustawy – Kodeks rodzinny i opiekuńczy: iż jest pewna nadzieja, że dzieci nie będą już odbierane rodzicom z powodu trudnej sytuacji ekonomicznej rodziny. Bo istniała już taka obawa, że izolacja dzieci, wyrywanie ich z rodzinnego domu tylko z powodu biedy, stanie się u nas normą. Jak już przypomniano, tylko w okresie od 1 stycznia do 30 czerwca 2015 r. liczba spraw, w których złe warunki ekonomiczne i bytowe rodziny były może nie jedyną, ale najważniejszą przyczyną orzeczeń o umieszczeniu dziecka poza rodziną biologiczną… To było aż 61 przypadków.

Może nie wszyscy pamiętają, że bodźcem do obecnej nowelizacji, do tych zmian w prawie była ujawniona i opisana przez „Nasz Dziennik” sprawa rodziny Katarzyny i Sławomira Bałutów z Niska. Przypomnę tylko, że w grudniu 2014 r., tuż przed świętami Bożego Narodzenia, na skutek anonimowego donosu, decyzją Sądu Rejonowego w Nisku pracownik socjalny wraz z policją odebrali Bałutom 3 córeczki z powodu, jak napisano, niezadowalających warunków lokalowych. W uzasadnieniu – cytuję to za „Naszym Dziennikiem” – sąd podał: „ciasne mieszkanie, bałagan i muszki owocówki” Rodzeństwo rozdzielono, starsze dziewczynki, Kingę i Klaudię, oddano do domu dziecka w Rudniku, a najmłodszą, wówczas półroczną Sabinkę karmioną jeszcze piersią, przekazano do rodziny zastępczej w Nisku.

Sąd bardzo długo i konsekwentnie odrzucał kolejne zażalenia rodziców. Nie uwzględnił faktu, iż rodzina nigdy nie korzystała ze wsparcia ośrodka pomocy społecznej, że rodzice pracują i mogą utrzymać rodzinę. Bałutów objęto nadzorem kuratora, przydzielono im asystenta rodzinnego.

Przez blisko rok rodzicie ani razu nie otrzymali zgody na urlopowanie dzieci, mimo że ich wniosek poparł rzecznik praw dziecka. Dopiero po jakimś czasie dzięki burzy w mediach udało im się wywalczyć przeniesienie sprawy do sądu rodzinnego w innym województwie. Sprawą zajął się Sąd Rejonowy w Janowie Lubelskim, który zgodził się najpierw na powrót do domu 2 starszych córek, a następnie najmłodszej.

Obecna regulacja przygotowana przez ministra sprawiedliwości – trzeba to podkreślić – stanowi wypełnienie obietnicy złożonej przez Prawo i Sprawiedliwość, przez premier Beatę Szydło w exposé, w którym wskazała, że jednym z priorytetów rządu jest wsparcie rodziny i zapewnienie jej bezpiecznego funkcjonowania. Stąd też ustawa 500+ jest taka ważna, ona także ma służyć tej sprawie.

Jednym słowem, obecnie ingerencja państwa we władzę rodzicielską będzie możliwa tylko w przypadkach określonych ustawą i po prawomocnym orzeczeniu sądu.

Nawiążę jeszcze do uzasadnienia. Słusznie tam podkreślono, że piecza zastępcza to najdalej idąca interwencja we władzę rodzicielską i ma z zasady charakter tymczasowy, ponieważ – co oczywiste – naturalnym środowiskiem rozwoju dziecka jest rodzina. Aby jednak zapobiec – tu zacytuję uzasadnienie – „pochopnemu ingerowaniu sądów we władzę rodzicielską poprzez oddzielenie dziecka od rodzica”, konieczne jest precyzyjne usystematyzowanie form tej ingerencji. Chodzi o to, żeby sądy, zanim podejmą decyzję o odłączeniu dziecka od rodziny biologicznej, wykorzystały wszelkie inne metody pracy z rodziną. Dziecko ma trafiać do pieczy zastępczej dopiero wówczas, gdy różne formy pomocy rodzinie nie przyniosły skutku i zagrożone jest zdrowie czy życie dziecka. Zatem gdy rodzice prawidłowo spełniają swoje funkcje opiekuńczo-wychowawcze, państwo powinno udzielić rodzinie takiej pomocy, aby mogła wyjść z ubóstwa czy z innych trudnych sytuacji.

Reasumując, podkreślę, że obecnie umieszczenie dzieci w pieczy zastępczej ma być co do zasady środkiem ostatecznym. Zanim sąd opiekuńczy podejmie decyzję o odebraniu dzieci, musi – tak jak powiedziałem – podjąć wszelkie działania, by przywrócić prawidłowe funkcjonowanie rodziny. Rozdzielenie rodziców i dzieci wyłącznie z powodu ubóstwa i wbrew woli rodziców nie będzie już możliwe.

Mówiąc o sukcesie obecnej nowelizacji, chciałbym podkreślić – to jest bardzo ważne – że Polska schodzi z drogi, jaką przyjęto w wielu krajach Unii Europejskiej, na Zachodzie. Najgorzej jest w Norwegii. Pamiętam taką bulwersującą sprawę rumuńsko-norweskiej rodziny Bodnariu. Ich 5 dzieci ma obywatelstwo obydwu państw, ojciec jest informatykiem, matka jest pielęgniarką. Państwo Bodnariu są protestantami, ale nie należą do państwowego Kościoła Norwegii, tylko do mniejszej wspólnoty nurtu ewangelikalnego. Innymi słowy, rodzice są za bardzo praktykujący i z tego powodu odebrano im 5 dzieci, które rozdzielono do 3 różnych rodzin zstępczych mieszkających w odległych od siebie o 3,5 godziny jazdy samochodem miastach. Niestety, w Norwegii takie przypadki są bardzo częste i często jeszcze bardziej bulwersujące w swojej absurdalności.

Norweska psycholog Marianne Haslev Skånland wylicza jako przyczyny odbierania dzieci w Norwegii m.in.: nieułożenie ubrań dziecka w kostkę; nieumiejętność zrobienia omleta przez matkę; krojenie chleba w zbyt grube kromki; fakt patrzenia przez dziecko z uśmiechem na innych ludzi – oznacza to rzekomo brak odpowiedniej więzi z rodzicami; używanie zbyt wiele mydła; niechęć dziecka do określonych zajęć dodatkowych w szkole; zbyt niski wzrost matki; powierzanie zbyt wielu czynności opiekuńczych babci. No, można by te przykłady podawać w nieskończoność.

Urzędy w Norwegii rocznie odbierają rodzinom 4,5 tysiąca dzieci. Liczba ta z roku na rok wzrasta. Łącznie w tzw. pieczy zastępczej przebywa 13 tysięcy dzieci. Bardzo wiele przypadków dotyczy rodzin obcokrajowców lub mieszanych. Europejski Trybunał Sprawiedliwości kilka razy rozpatrywał sprawy przeciwko Norwegii, w większości oczywiście Oslo przegrywało.

Dlaczego o tym mówię? Dlatego, że na koniec chciałbym jeszcze raz podkreślić, że obecną nowelizacją kodeksu rodzinnego i opiekuńczego polskie państwo staje w obronie rodziny, aby w przyszłości różne absurdalne elementy prawodawstwa europejskiego nie wzięły także i u nas góry. Dziękuję za uwagę.