Ustawa mikroorganizmach i organizmach genetycznie zmodyfikowanych

Panie Marszałku. Wysoka Izbo. Pani Minister.

Jestem rozczarowany niską temperaturą wystąpień opozycji w Senacie, odwrotnie niż w Sejmie. Tam opozycja ostro atakowała PiS z powodu nowelizacji ustawy o tzw. mikroorganizmach i organizmach genetycznie zmodyfikowanych, czyli GMO. Zarzut: PiS w kampanii wyborczej obiecał Polskę wolną od GMO, a obecna nowelizacja ustawy otwiera możliwość uprawy GMO w Polsce. Od razu mówię, że to nieprawda.

Przypomnę, że do zmiany ustawy z 2011 r. zobowiązał Polskę wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE (z 2 października 2014 r.), który nakazuje ustanowienie w krajowym porządku prawnym przepisów dotyczących: 1. obowiązku powiadomienia właściwych władz o lokalizacji upraw GMO; 2. ustanowienia rejestru lokalizacji tych upraw oraz 3. podania do publicznej wiadomości informacji ich lokalizacji. To prawda, że dyrektywa UE nie nakazuje wprost prowadzenia upraw GMO, ale też nie pozwala na ich całkowity zakaz. Gdyby Polska miała taki zapis o zakazie takich upraw, byłby to kolejny argument do wytoczenia Polsce zarzutu o braku praworządności.

Dlatego ustawa wprawdzie nie zakazuje upraw GMO, ale w praktyce stawia warunki nie do spełnienia dla wydania takiej decyzji. Mianowicie, odmowa wpisu takiej uprawy do Rejestru Upraw GMO następuje w przypadku: 1. Gdy minister właściwy do spraw rolnictwa tego odmówi; 2. Gdy odmówi wpisu Rada gminy, powiatu lub sejmiku województwa; 3. Gdy dokumentacja przedłożona przez wnioskodawcę nie uwzględnia wpływu na bezpieczeństwo środowiska lub zdrowie ludzi. Konkretnie, jeśliby ktoś chciał zasiać modyfikowaną kukurydzę czy rzepak, to najpierw musiałby wykonać badania, czy taka uprawa nie zaszkodzi innym organizmom żywym, ze szczególnym uwzględnieniem tych istniejących na obszarach Natura 2000. To oznaczałoby konieczność przebadania wpływu GMO na kilka tysięcy gatunków, co w praktyce zajęłoby wiele lat badań. Ponadto według ustawy, taką uprawę można by prowadzić w odległości 30 km od obszarów chronionych, parków narodowych oraz siedzib ludzkich (jeśli spojrzy się na mapę Polski, to takiego obszaru dla upraw GMO nie znajdzie się). Dodatkowo należałoby uzyskać zgodę wszystkich osób fizycznych, zamieszkujących w promieniu 30 km. Te i inne zapisy w praktyce wykluczają możliwość takich upraw.

Podsumowując, Polska będzie nadal wolna od upraw GMO, natomiast bardzo ważne staje się bezpieczeństwo żywności sprowadzanej z krajów, gdzie takie uprawy istnieją. Cóż z tego że w Polsce nie wolno wysiewać roślin genetycznie zmodyfikowanych do gruntu, skoro sprowadzamy olbrzymie ilości pasz zawierających nasiona roślin GMO – to głównie soja, rzepak, ale też kukurydza (zwierzęta są karmione paszą, która zawiera nasiona GMO, a ich mięso trafia później na nasze stoły.). Umożliwia to ustawa o nasiennictwie z 2012 r. znowelizowana przez PO-PSL. Szkoda że w świetle obecnego prawa nie ma konieczności oznakowania żywności wyprodukowanej na bazie nasion GMO.

Dlatego Ministerstwo Rolnictwa przygotowuje projekt zmian prawnych, które mają doprowadzić do utworzenia w Polsce systemu znakowania produktów wolnych od GMO lub wyprodukowanych bez wykorzystania organizmów modyfikowanych genetycznie. Wprowadzenie oznakowania poprawi bezpieczeństwo żywności i jej jakości oraz rynkowe ukierunkowanie produkcji (obecnie np. zakłady masarskie nie wiedzą, czy kupują mięso od zwierząt, które były albo nie były karmione paszami zawierającymi GMO). Takie systemy znakowania żywności wolnej od organizmów genetycznych funkcjonują już od dawna w kilku państwach UE i doskonale się sprawdzają.

Co więcej, powstanie jedna instytucja nadzorująca bezpieczeństwo żywności (obecnie jest to 5 różnych podmiotów, podlegających różnym resortom: Państwowa Inspekcja Sanitarna, Inspekcja Weterynaryjna, Inspekcja Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych, Inspekcja Handlowa oraz Państwowa Inspekcja Ochrony Roślin i Nasiennictwa). Z powodu nie zawsze spójnych regulacji, chaosu kompetencyjnego, dochodziło w minionych latach do skandali z żywnością; przypomnę: sól drogowa jako środek konserwujący wędliny, fałszowanie suszu jajecznego, afery ze skażonym mlekiem w proszku, z koniną zamiast wołowiny… A ile podobnych przestępczych procederów nie wykryto i trwają nadal?!

I druga kwestia: należy jeszcze bardziej zdecydowanie promować odżywianie się żywnością sprzyjającą zdrowiu, zachęcać do kupowania żywności ekologicznej, regionalnej, tradycyjnej, która zasadniczo jest wolna od GMO. Należy opracować nowe prawo, które jeszcze bardziej ułatwi sprzedaż bezpośrednią produktów rolniczych. Obecnie mamy już znakomite programy produkcji pasz i żywności w Polsce w pełni wolnych od GMO, opracowane zarówno przez naukowców jak i indywidualnych rolników, brakuje im jednak odpowiedniej promocji.

Co jeszcze ważne w nowej ustawie o GMO: mówi się, że podobno istnieją w Polsce nielegalne uprawy GMO, albo też zdarzają się rolnicy, którzy sieją transgeniczny rzepak czy kukurydzę. Aby uniknąć kar za łamanie przepisów, na obrzeżach pola sieją tradycyjne odmiany, a w środku zmodyfikowane. Dość powiedzieć, że jeżeli na jakimś obszarze pojawia się rolnictwo wykorzystujące organizmy modyfikowane genetycznie, to nie ma przy nim racji bytu rolnictwo ekologiczne, oba systemy współistnieć nie mogą. W takiej sytuacji dochodzi do zanieczyszczenia upraw ekologicznych poprzez GMO, a ostatecznie do zagłady tej najbardziej przyjaznej dla człowieka metody produkcji żywności. Ochrona dotąd jest bardzie na papierze niż w rzeczywistości. Dlatego ustawa wprowadza bardziej restrykcyjne kontrole upraw w zakresie GMO, które nie były dotąd realizowane w Polsce na dużą skalę. Organem właściwym wykonującym kontrole będzie Państwowa Inspekcja Ochrony Roślin i Nasiennictwa. Inspekcja ta posiada doświadczenie w prowadzeniu kontroli stosowania materiału siewnego w zakresie wykrywania odmian genetycznie zmodyfikowanych, m.in. kukurydzy. Kontrola upraw będzie obejmować kontrolę polową w 16 województwach, nadzór merytoryczny i koordynację zadań w województwach, w tym prowadzenie postępowań w sprawie decyzji administracyjnych, czyli nakładanie kar pieniężnych. Badanie prób będzie prowadzone w Centralnym Laboratorium Głównego Inspektoratu Ochrony Roślin i Nasiennictwa w Toruniu. Całość zadań kontrolnych będzie nadzorowana przez głównego inspektora ochrony roślin i nasiennictwa. Kontrole będą dotyczyły zarówno dokumentów, np. weryfikacji dowodów zakupu materiału siewnego, jak i pobierania próbek bezpośrednio z pola.

Do tego właśnie potrzebna jest ta ustawa, wprowadzająca rygorystyczne kontrole oraz wysokie sankcje karne. Być może bufory przed GMO będą nadal nie wystarczające, ale w tym momencie tylko tyle można zrobić. Tylko tyle, ale należy wyraźnie podkreślić, że ustawa jednoznacznie zabezpiecza teren Polski przed niekontrolowanym wprowadzeniem upraw GMO i prac nad GMO w celach doświadczalnych i badawczych oraz w pełni informuje społeczeństwo o takich ewentualnych działaniach. Osobiście mam nadzieję, że ani wymienione w ustawie strefy upraw GMO nigdy nie powstaną, oraz liczę na dojrzałość producentów i konsumentów żywności, że będziemy jako Polska promować i spożywać tylko żywność ekologiczną.