MIĘDZY OBOZEM RZĄDOWYM A PAŁACEM PREZYDENCKIM

Prezydenckie weta do ustaw o Sądzie Najwyższym oraz Krajowej Radzie Sądownictwa zasiały sporo niepokoju w obozie rządowym, niektórzy wręcz zarzucili głowie państwa, że zniweczył wywalczone z takim trudem dobre rozwiązania. Jednym słowem, między obozem rządowym a Pałacem Prezydenckim mocno zaiskrzyło. Jednak dzisiaj, znając uzasadnienie prezydenta Andrzeja Dudy, a zwłaszcza jego zapewnienie, że nie zejdzie z drogi głębokich reform, trzeba na bok odłożyć spory i pochylić się nad jego argumentacją.

To, co na pierwszy rzut oka nie podoba się prezydentowi, dotyczy zbyt wielkiego wpływu ministra sprawiedliwości a zarazem prokuratora generalnego na działalność Sądu Najwyższego. Zdaniem prezydenta, istnieje zagrożenie dla niezależności tego sądu i jego autorytetu w społeczeństwie. Chodzi o to, że minister sprawiedliwości, będący jednocześnie prokuratorem generalnym, jest stroną szeregu postępowań toczących się przed Sądem Najwyższym. Można przypuszczać, że poprawki pana prezydenta będą szły w kierunku, aby to on był pewnym zrównoważeniem dla władzy ministra. Nie chcę spekulować, jak prezydent wybrnie z tego, ponieważ nie powinien zbyt okroić kompetencji ministra sprawiedliwości, aby ten mógł mieć wpływ np. na wyłonienie nowego składu Sądu Najwyższego, a także na przeniesienie w stan spoczynku wybranych sędziów.

Ale też nie powinno być tak, jak w zawetowanej ustawie o SN, że jedynym uprawnieniem Prezydenta RP było zatwierdzenie lub odmowa zatwierdzenia wskazanych przez ministra sędziów. Dlatego, jak sądzę, w projektach ustaw przygotowanych przez Pałac Prezydencki zostaną określone kryteria, na mocy których niektórzy z sędziów SN przejdą w stan spoczynku. Czy stanie się to również ze względu na ich wiek? Zrównania wieku kobiet do wieku mężczyzn domaga się Komisja Europejska.

Jeśli chodzi o zawetowaną ustawę o Krajowej Radzie Sądownictwa, prezydent podtrzymuje swoją inicjatywę, aby wybór sędziów odbywał się kwalifikowaną większością 3/5 głosów posłów (postuluję, aby dopuścić do wyboru także Izbę Wyższą czyli senatorów). Nie ulega wątpliwości, że te wybory powinny być dobrze uregulowane, aby nie zablokować na miesiące prac w KRS (np. można ustalić liczbę prób, po których nastąpi zatwierdzenie albo wycofanie kandydata).

Najkrócej pisząc, prezydent Andrzej Duda zaproponuje w swoich projektach ustaw jakiś kompromis, z całą pewnością nie po, by wyhamować reformę wymiaru sprawiedliwości, ale w znaczący sposób ją poprawić. Teraz najważniejszą sprawą jest, aby między obozem rządowym a Pałacem Prezydenckim w kluczowych sprawach mówiono jednym głosem, aby można było sądownictwo głęboko zreformować. Przecież nie chodzi o to, by zmieniać tak, aby wszystko pozostało po staremu, ale by wyeliminować sędziów złych, nieuczciwych, przekupnych, a także tych, którzy kiedyś sądzili działaczy z podziemia solidarnościowego, a dzisiaj zdarza się, że do tych samych działaczy wysyłają komorników.

Bądźmy dobrej myśli: skoro prezydent Andrzej Duda wielokrotnie mówił, że środowisko sędziowskie nie ma żadnych mechanizmów nadzorczych czy kontrolnych z zewnątrz, skoro kryje się za parawanem swojej niezawisłości czy niezależności, potrzebna jest Izba Dyscyplinarna w SN, która dokona lustracji i oczyszczenia szeregów. Nie uczyniono tego przez 25 lat, należy to zrobić dzisiaj.

Każdy spór, zwłaszcza w rodzinie, powinien prowadzić do twórczych rozwiązań, nie ma potrzeby roztrząsać tego, co już się stało, natomiast najważniejsze będą oczekiwane projekty ustaw oraz dalsza praca nad nimi w Sejmie i Senacie. 

Należy żałować, że prezydenckie weta nie uspokoiły Komisji Europejskiej, a zwłaszcza Fransa Timmermansa, który bez przerwy zajmuje się brakiem demokracji w Polsce. Mając tyle problemów – Brexit, migracja, postawa Turcji, terroryzm, bezpieczeństwo energetyczne itd. – Bruksela nie odpuszcza, czyli jak ktoś powiedział, upiera się przy guziku, a może stracić całe ubranie. Zapewne nie uda się przekonać Brukseli, że organizacja wymiaru sprawiedliwości należy do kompetencji państw członkowskich. Nie uda się, ponieważ przyczyna leży znacznie głębiej: solą w oku jest silna, reformująca się Polska, powstająca z kolan, prowadząca dialog z instytucjami międzynarodowymi jak równy z równym. Polska, która nie lęka się sankcji finansowych, gróźb odebrania głosu w unijnych gremiach, co więcej, domaga się poszanowania suwerenności jako państwa członkowskiego. To musi szokować i powodować retorsje. Ale czy mamy inną drogę?