CO ZAMIAST RUSKICH SERWERÓW?

Co zrobić, żeby wybory samorządowe były uczciwe? Jedni proponują, aby odebrać ich organizację wójtom, bo wtedy oni są organizatorami własnego wyboru. Inni uważają, że wystarczy zmienić zasady wyborów tak, aby były przejrzyste i transparentne. A przypomnę, że te ostatnie w 2014 r. były pełne fałszerstw i nieprawidłości: padł system informatyczny, a PKW głosy musiała zliczać ręcznie, co trwało kilka tygodni; wielokrotnie podawano błędne wyniki głosowań, jednocześnie z całego kraju napływały doniesienia o ogromnej liczbie głosów nieważnych i licznych nieprawidłowościach. W sumie było ponad 2 miliony głosów nieważnych, złożono ponad 2 tys. protestów wyborczych. Sytuację skwitował wtedy prezydent Bronisław Komorowski, który nazwał zgłoszenia o fałszerstwach wyborczych „odmętami szaleństwa”. Prezes Trybunału Konstytucyjnego Andrzej Rzepliński orzekł, że wybory były przeprowadzone prawidłowo.

PiS zgłosiło wówczas zmiany w ordynacji wyborczej, aby podczas wyborów prezydenckich i parlamentarnych w 2015 r., nie doszło do podobnej hecy. Wydawało się wówczas, że koalicja PO-PSL od razu poprze te zmiany, niestety, zostały odrzucone. Może i dobrze, ponieważ niejako w odpowiedzi zawiązał się społeczny Ruch Kontroli Wyborów, który zajął się kontrolowaniem kolejnych głosowań, jak się okazało, zwycięskich dla PiS. Tę  społeczną kontrolę można byłoby zinstytucjonalizować, ale przecież to państwo musi zadbać o przejrzystość głosowania.

Aby podczas wyborów samorządowych w 2018 r. nie doszło do fałszerstw, prezes PiS Jarosław Kaczyński będąc w Szczecinie, zaproponował kilka istatnych zmian w ordynacji wyborczej. Jest wśród nich ograniczenie do dwóch kadencji dla wójtów, burmistrzów i prezydentów miast (wśród prawników przeważa opinia, że ograniczenie kadencji mogłoby być liczone dopiero od 2018 r., bo prawo nie może działać wstecz. Zapewne wypowie się na ten temat Trybunał Konstytucyjny).

Mają być wprowadzone przezroczyste urny wyborcze oraz monitoring lokali wyborczych, aby prace komisji można było oglądać przez internet. Zmieni się również zasada liczenia głosów – tak aby wszyscy członkowie komisji, mężowie zaufania musieli w tym uczestniczyć. Jest również mowa o lepszym zabezpieczeniu i przechowywaniu kart wyborczych. Prezes PiS zapowiedział także m.in. „korekty”, ale nie rewolucje w sprawie granic okręgów wyborczych. Chodzi m.in. o zmianę w okręgach przy wyborach do Senatu, gdyż niektóre z okręgów – zdaniem prezesa PiS – są „sztuczne”, jak również o korektę granic okręgów wyborczych w Warszawie, które dzisiaj „łączą zupełnie inne części miasta ze sobą”.

Jak wspomniałem, niektóre z tych zmian uchwalono w 2015 r. po protestach społecznych, ale czas pomyśleć o takich rozwiązaniach, aby faktycznie wyelimować przekręty. Problem w tym, że cokolwiek Prawo i Sprawiedliwość zamierzałoby naprawić w państwie, już samym pomysłem naraża się na krytykę opozycji. Tak stało się również w przypadku ordynacji wyborczej. Prezes PSL już skrytykował ograniczenie liczby kadencji w samorządzie. Miałoby to uderzyć w lokalnych działaczy, którzy niejednokrotnie przez wiele lat stoją na czele samorządów. A poza tym, to obywatele powinni decydować o tym, kto jest ich włodarzem, i ich wybór nie powinien być ograniczany odgórną zasadą regulującą maksymalną liczbę kadencji na takich urzędach.

Podobnie do zmian podchodzą politycy Platformy Obywatelskiej, uważając, że PiS chce się pozbyć się tych samorządowców, którzy pełnią swoje funkcje dwie lub więcej kadencji. Suchej nitki na zmianach nie pozostawiła Nowoczesna, oceniając, że PiS-owi chodzi wyłącznie o przejęcie samorządów. Jedynie Kukiz’15 uważa, że zmiany są konieczne, ale najlepszym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie jednomandatowych okręgów wyborczych (JOW).

Podobno nie ma już „ruskich serwerów”, to jednak ludzie obsługujący wybory –  mimo zmiany władzy – są ci sami: Państwowa Komisja Wyborcza, jaka była taka jest; w Krajowym Biurze Wyborczym podległym PKW – nic się nie zmieniło. Także na poziomie okręgów wyborczych dalej są ci sami tzw. komisarze okręgowi, sędziowie wybrani przez PKW. A na poziomie gminnym jak wybory organizowali wójtowie, burmistrzowie, prezydenci, tak robią to do tej pory: to oni mianują członków komisji, zazwyczaj z tego samego kręgu znajomych i podwładnych. O tych zmianach należałoby również pomyśleć.