Panie Marszałku. Wysoki Senacie.
W Polsce według ostatnich danych zatrudnionych jest ok. 15 mln pracowników, z tego ok. 1,5 mln na tzw. umowach śmieciowych, czyli umowach zlecenia. Według danych Państwowej Inspekcji Pracy, co piąta z tych umów powinna już być umową o pracę. Jeśli nie jest, to znaczy, że ci pracownicy są wykorzystywani przez pracodawcę. Czy nie jest to owe ok. 11% zatrudnionych Polaków zagrożonych ubóstwem? Bardzo prawdopodobne. Nomen omen: niektóre umowy zlecenia według kontroli NIK miały stawkę nawet 25 gr za godzinę, a umowy na kilka złotych były powszechną praktyką. Cóż to bowiem za praca, która nie pozwala zarobić na własne życie? Na życie własnej rodziny? To musi wołać o pomstę do nieba.
Jak wygląda częsta praktyka: otóż bywa najczęściej, że pracodawca w celu obniżenia własnych kosztów, wywiera nacisk na swojego pracownika, aby rozpoczął samodzielną działalność gospodarczą, jednak dotychczasowy charakter pracy nie ulega zmianie. Potwierdzają to dane Głównego Urzędu Statystycznego w odniesieniu do osób wykonujących pracę w formie tzw. samozatrudnienia: w 51% przypadków pracodawca uzależnił powierzenie pracy od podjęcia przez te osoby działalności gospodarczej. Należy mieć nadzieję, że minimalna stawka godzinowa ucywilizuje stosunki między pracodawcą a pracownikiem.
Premier Beata Szydło w expose zapowiadała, że PiS będzie przeciwdziałać nadużywaniu umów cywilnoprawnych, że wprowadzi ochronę osób otrzymujących wynagrodzenie na najniższym poziomie, a dokładniej mówiąc, na poziomie znacznie niższym od minimalnego wynagrodzenia przysługującego za pracę w ramach stosunku pracy.
Dlatego z uznaniem należy powitać ustawę, która wprowadza gwarancję minimalnego wynagrodzenia od 1 stycznia 2017 r. na poziomie ponad 12 zł. Dodam, że wysokość tej stawki została uzależniona od corocznej dynamiki wzrostu minimalnego wynagrodzenia za pracę. Czyli, gdyby wysokość minimalnego wynagrodzenia za pracę zostałaby ustalona na poziomie zaproponowanym w tym roku przez rząd Radzie Dialogu Społecznego do negocjacji, tj. 2000 zł, wówczas minimalna stawka godzinowa w 2017 r. wyniosłaby 13 zł.
Do kontroli przestrzegania przez zleceniodawców tych przepisów upoważniona została Państwowa Inspekcja Pracy. PIP uzyskała dodatkowe uprawnienie przeprowadzenia kontroli bez zapowiedzi, czy minimalna stawka godzinowa jest wypłacana. Przedsiębiorcy, którzy nie wypłacają swoim zleceniobiorcom co najmniej minimalnej stawki, muszą się liczyć z karą grzywny w wysokości od 1 tys. zł do 30 tys. zł.
Wśród wielu zmian jakie wprowadza ustawa, warto podkreślić, że likwiduje możliwości zatrudniania pracowników młodocianych za 80% minimalnego wynagrodzenia za pracę. Ten przepis był niesprawiedliwy i powodował wśród młodych Polaków wchodzących na rynek pracy chęć emigracji zarobkowej. Zniesienie tego przepisu jest symbolicznym, ale ważnym gestem skierowanym do młodych ludzi, absolwentów szkół, ponieważ wreszcie nie będą prawnie dyskryminowani na rynku pracy.
Chciałbym dodać, że regulacje zawarte w projektowanej ustawie zostały opracowane z uwzględnieniem uwag i przy szerokiej konsultacji strony pracowników i strony pracodawców przez Radę Dialogu Społecznego, 7 kwietnia 2016 r.
Jak sądzę, na tę ustawę czekają miliony osób, które nie mają podpisanej umowy o pracę, lecz tylko umowę zlecenia. Jak potwierdził NIK, patologia związana z nadużywaniem umów cywilnoprawnych dotyka całe branże, środowiska lokalne i spycha na margines życia i egzystencji wiele polskich rodzin. Dłużej nie można tego tolerować. Takie są owoce liberalnej gospodarki, dlatego państwo powinno wyraźnie wystąpić w obronie swoich obywateli.
Skoro w stosunkach pracy stroną dominującą i silniejszą jest pracodawca, który w praktyce narzuca i kreuje warunki zatrudnienia i wynagradzania, stąd przy ustalaniu tych warunków znaczenia nabierają związki zawodowe, a w konsekwencji państwo. I właśnie rządowy projekt ustawy o zmianie ustawy o minimalnym wynagrodzeniu za pracę jest kolejnym ważnym przejawem troski i zaangażowania w to, by dobrodziejstwa płynące z transformacji gospodarczej były udziałem jak najszerszego kręgu obywateli, a nie tylko wąskiej grupy wpływowych ludzi.
Rynek pracy wymaga zmian, i to bardzo gruntownych zmian. Ta ustawa to nie tylko dobra zmiana, oczekiwana przez setki tysięcy pracowników, których poprzednia ekipa rządową rzuciła na tzw. zieloną wyspę. Z tego powodu utracili miano pracowników, stali się tylko zleceniobiorcami, wbrew prawu, wbrew oczekiwaniom, wbrew logice. Owa zielona polska wyspa stała się atrakcyjna jedynie dzięki taniej sile roboczej. Czy nie jest nam z tego powodu wstyd? Jakoś Komisja wenecka nie zajęła się problemem umów śmieciowych. Dobrze, że Prawo i Sprawiedliwość będąc w opozycji nie doniosło o tych naruszeniach prawa do Brukseli, natomiast zaczekaliśmy na przejęcie rządów, aby te dyskryminacyjne praktyki ukrócić.