Panie Marszałku! Wysoka Izbo!
10 grudnia w Warszawie zgłoszono kilka demonstracji, które mają się odbyć przed pałacem prezydenckim, a więc w tym samym czasie i miejscu, w którym od 6 lat gromadzi się na miesięcznicy smoleńskiej grupa parlamentarzystów Prawa i Sprawiedliwości oraz kilkaset osób, najpierw rankiem na modlitwie, a wieczorem po Mszy św. w archikatedrze św. Jana odbywa się wielotysięczna manifestacja. Powstaje naturalne pytanie: czy zezwolenie na organizowanie kontrmanifestacji w tym miejscu i w tym samym czasie służy wolności czy raczej ma na celu sprowokowanie zamieszek, a już z całą pewnością chodzi o lżenie osób – jak to było po katastrofie smoleńskiej – które modlą się przy krzyżu przed pałacem prezydenckim.
Zgadzam się, że zmiana ustawy o zgromadzeniach jest procedowana ad hoc, w dużym tempie, bez konsultacji społecznych, ale taki tryb jest spowodowany możliwymi zagrożeniami porządku publicznego. Chodzi o bezpieczeństwo obywateli, a nie o ingerowanie w prawa człowieka, umniejszanie demokracji i swobód obywatelskich.
Niestety, doświadczenie w tej materii z minionych 8 lat rządów PO-PSL jest raczej smutne. Pamiętamy konfrontacje, do jakich regularnie dochodziło pomiędzy uczestnikami Marszu Niepodległości i ich przeciwnikami. Do dzisiaj możemy się jedynie domyślać, kto podpalił budkę strażniczą przed ambasadą rosyjską, ale z całą pewnością była to prowokacja. prowokacja. W tym roku sytuacja się nie powtórzyła – w tym roku w czasie Marszu Niepodległości odbyło się sześć kontrmanifestacji, które odbyły się niemal na trasie głównego Marszu, na szczęście policja zapanowała nad sytuacją. Ale to nie oznacza, iż nie warto uregulować tego odpowiednimi przepisami. Od tego tu jesteśmy, aby wprowadzać zasady gwarantujące bezpieczeństwo Polaków, którzy mają prawo manifestować i w ten sposób wyrażać swoje przekonania.
Opozycja stawia mocne, moim zdaniem niesłuszne zarzuty, że rząd PiS zabiera Polakom kawałek wolności, że czeka nas koniec zgromadzeń, manifestacji, protestów ulicznych. Zarzuca się, że ustawa jest niekonstytucyjna, niezgodna z art. 57 konstytucji: „Każdemu zapewnia się wolność organizowania pokojowych zgromadzeń i uczestniczenia w nich”. Taki zarzut podzieliły nawet Sąd Najwyższy, Rzecznik Praw Obywatelskich, Fundacja Batorego w imieniu 147 różnych organizacji pozarządowych, a także Helsińska Fundacja Praw Człowieka.
Kolejny zarzut dotyczy pierwszeństwa przy organizowaniu zgromadzeń cyklicznych – taką decyzję wydaje wojewoda z pominięciem samorządów lokalnych. Czy to ogranicza wolność Polaków? Jeśli jakieś manifestacje odbywają się od lat, tego samego dnia i w tym samym miejscu, należy im dać pierwszeństwo. Kontrmanifestacja, jeśli już, niech odbywa się 100 m dalej. Udział wojewody w wydawaniu takich decyzji jest niezbędny. To wojewoda ponosi odpowiedzialność za działalność policji i bezpieczeństwo, to on zapewnia bezpieczeństwo manifestantom. To ułatwienie pracy dla samorządu.
Aby rozwiązać tę sprawę, niniejsza ustawa wprowadza prostą zasadę: w tym samym czasie mogą manifestować wszyscy, ale nie w tym samym miejscu. Jaki jest sens, aby w tym samym miejscu pozwolić na manifestację np. feministek za aborcją oraz grupom pro life? Władza, która dopuszczałaby takie rozwiązania, życzyłaby sobie ulicznej konfrontacji. Czy obecnej opozycji na tym zależy?
Zarzut o pierwszeństwie cyklicznych zgromadzeń – co rzekomo stawia władzę przed obywatelem – dotyka kwestii porządku publicznego. Opozycja powołuje się na art. 26a. ustawy: „Jeżeli zgromadzenia są organizowane przez tego samego organizatora w tym samym miejscu lub na tej samej trasie co najmniej 4 razy w roku według opracowanego terminarza lub co najmniej raz w roku w dniach świąt państwowych i narodowych, a tego rodzaju wydarzenia odbywały się w ciągu ostatnich 3 lat, chociażby nie w formie zgromadzeń i miały na celu w szczególności uczczenie doniosłych i istotnych dla historii Rzeczypospolitej Polskiej wydarzeń, organizator może zwrócić się z wnioskiem do wojewody o wyrażenie zgody na cykliczne organizowanie tych zgromadzeń”.
To bardzo ważne rozwiązanie. Tzw. zgromadzenia cyklicznie, czyli organizowane kilka razy w roku przez tego samego organizatora w tym samym miejscu i czasie bądź raz w roku w celu upamiętniania szczególnie ważnych dla Polski wydarzeń historycznych, powinny mieć pierwszeństwo. Jak wspomniałem, głównie chodzi o bezpieczeństwo tych zgromadzeń. Jeśli bowiem ktoś zgłasza kontrmanifestację w tym samym miejscu i czasie, co duże cykliczne zgromadzenie, to chodzi mu o zakłócenie porządku publicznego. Dotąd takie protesty musiała fizycznie rozdzielać policja. Prościej i bezpieczniej będzie rozdzielić je ustawowo.
Generalnie jednak, nikt nikomu niczego nie zakazuje. Kontrmanifestację można zorganizować w tym samym czasie, ale w odległości co najmniej 100 m. To jest odległość nie tylko symboliczna, ale realna. Na taką odległość nikt kamieniem nie dorzuci, niczego nie zablokuje, również nie da się wzajemnie zagłuszyć. Wszystkie więc demonstracje będzie można nadal organizować, ale bez zaplanowanej konfrontacji. Czyli nadal każdy ma prawo manifestować, ale ustawa określa pewne ramy dla zwiększenia bezpieczeństwa manifestujących obywateli. Inaczej mówiąc, ustawa pomaga służbom w zabezpieczeniu i w lepszym koordynowaniu czy zarządzaniu potencjalnymi niebezpiecznymi sytuacjami.
A sytuacja staje się coraz groźniejsza. Aby odsunąć PiS od władzy, wielu prominentnych polityków oficjalnie wzywa do siłowych rozwiązań ulicznych, wygłasza antypolskie apele, zasiewa niepokój w społeczeństwie, oczekuje wręcz, aby dochodziło do starć ulicznych. Jeśli więc Polska ma być krajem wolnym, ale spokojnym, to każdy niech manifestuje ile chce, nawet codziennie, nawet co godzinę, ale w sposób nie zagrażający społecznemu pokojowi. Jeżeli jakaś manifestacja została legalnie zarejestrowana, to taka manifestacja ma prawo, aby się odbyła. Nie może być blokowana, niszczona, zakłócana przez inną grupę manifestantów.
I już na koniec jeszcze raz powtórzę: tą ustawą nie zakazujemy żadnej manifestacji ani kontrmanifestacji. Chcemy tylko, aby np. w święto narodowe, państwowe, 11 listopada, 3 maja, 15 sierpnia, np. przed Grobem Nieznanego Żołnierza w tym samym czasie gdy trwają uroczystości państwowe, nie dochodziło do kontrmanifestacji. Prawo nie może na to pozwalać. Poza tym tego rodzaju cykliczne manifestacje mają prawo odbyć się w pierwszej kolejności.
Ustawa nie ogranicza praw obywatelskich, przeciwnie, ułatwia organizowanie cyklicznych uroczystości i zgromadzeń w miejscach publicznych. Dotyczy to wszystkich organizacji społecznych, politycznych, wszystkich grup obywateli. Mówienie, że jest to ustawa antyobywatelska, antydemokratyczna, że zbliża nas do czasów PRL-u, jest okłamywaniem Polaków, cyniczną grą polityczną. Opozycję można szanować, kiedy mówi prawdę. Kłamstwem wydaje sama sobie świadectwo.