Panie Marszałku. Wysoka Izbo.
Określenie kogoś „alimenciarzem” powinno daną osobę przekreślić towarzysko, tymczasem, tak uważam, w Polsce jest wielkie przyzwolenie na niepłacenie alimentów. Po prostu, ktoś, kto jest alimenciarzem, nie jest nikim złym w Polsce. A przecież niepłacenie alimentów to przestępstwo przeciwko własnemu dziecku, okradanie go nie tylko z pieniędzy, ale też z wielu życiowych szans.
Należy wprost powiedzieć, że każdy alimenciarz, który mógłby płacić, a ignoruje ten obowiązek nałożony na niego w wyniku orzeczenia sądowego, choć nie tylko, jest przestępcą. Niestety, w ostatnich latach, począwszy od roku 2012, zwiększyła się liczba spraw, w których zasądza się alimenty. Rocznie jest zgłaszanych ok. 65 tys. wniosków alimentacyjnych egzekucyjnych do organów egzekucyjnych. W 2015 r. prowadzone były postępowania egzekucyjne łącznie w ponad 611 tys. sprawach egzekucyjnych. Niestety, skuteczność egzekucji komorniczych szacuje się na niecałe 20% spraw, w sytuacji gdy np. w Danii wynosi 88%.
Nie poprawia tej dramatycznej statystyki fundusz alimentacyjny, który płaci za niewypłacalnych dłużników alimentacyjnych. Realizuje jednak te zadania zaledwie wobec nieco ponad 6% dłużników alimentacyjnych, przekazując im ok. 2 mld zł. Dobrze wiedzieć, że łączny dług wynosi prawie 9 mld zł.
Bodaj z tego wynika, że problem jest bardzo poważny i dotyka wielkiej liczby polskich rodzin, w których prawie milion polskich dzieci nie otrzymuje alimentów. Wobec tych faktów nikt nie powinien mieć wątpliwości, że dotychczasowe prawo należy zmienić, aby poprawić ściągalność alimentów, aby lepiej zabezpieczyć byt osób uprawnionych do takich świadczeń.
W dotychczasowym prawie są zapisy, które pozwalają skutecznie unikać płacenia alimentów. Jedno z nich dotyczy różnie interpretowanej uporczywości, co pozwala sądom umarzać sprawy. Np. ktoś wpłacając choćby 50 zł miesięcznie z zasądzonych alimentów, unika wyczerpania podstawowego znamienia czynu w art. 209 Kodeksu karnego w postaci uporczywości niepłacenia alimentów. Wielu alimenciarzy woli zapłacić co jakiś czas symboliczną kwotę, co uniemożliwia ich skuteczne ściganie. Dlatego kryterium uporczywości ulega likwidacji.
Obecna nowelizacja zmierza w kierunku, aby czyn z art. 209 Kodeksu karnego miał charakter zmaterializowany, czyli podkreśla się, że uchylanie się od wykonywania obowiązku alimentacyjnego jest narażeniem innych osób na nie zaspokojenie podstawowych potrzeb życiowych. To zaś wypełnia znamiona czynu zabronionego. Dla sądu nie będzie tu żadnej dowolności interpretacyjnej.
Odtąd zaległość alimentacyjna stanowiąca równowartość co najmniej trzech świadczeń okresowych albo opóźnienie zaległego świadczenia innego niż okresowe wynoszącego co najmniej 3 miesiące, będzie podstawą kary jednego roku więzienia lub grzywny. Pozostawia się znamię uchylania się, aby nie karać osób, które z przyczyn obiektywnych nie są w stanie zapłacić, np. nie mogą podjąć zatrudnienia mimo starań albo stan zdrowia uniemożliwia im podjęcie pracy.
Dłużnicy alimentacyjni będą mieli jednak możliwość uniknięcia kary, jeśli dobrowolnie wyrównają zaległość przed wszczęciem wobec nich postępowania. Zwrócisz, możesz uniknąć kary. Ta furtka dla sprawców być może doprowadzi do tego, że tysiące alimenciarzy pod groźbą nieuchronnego więzienia, znajdzie pieniądze.
Ktoś powie, że niemal obligatoryjne karanie więzieniem osób uchylających się od płacenia alimentów, obciąży podwójnie podatników: z jednej strony wpłatami na fundusz alimentacyjny, z drugiej – kosztami pobytu skazanego w więzieniu. A przypomnę, że w 2015 r. skazanych za nie płacenie alimentów było 21 659 osób. Zdecydowanie przeważają mężczyźni, ale są również skazane kobiety w liczbie ok. 300. Czy np. rok pozbawienia wolności jest słuszną karą? Jeśli porównamy do innych systemów prawnych, to w Niemczech jest to zagrożone karą do 3 lat, we Francji – do lat 2, w Hiszpanii – karą pozbawienia wolności do 1 roku.
Pytanie ciśnie się samo: czy kara więzienia rozwiązuje problem? Wiadomo przecież, że alimenciarz w więzieniu to nadal niepłacone alimenty, a jednocześnie grozi przepełnienie więzień. Znamy ten problem z przeszłości, gdy nieraz tych miejsc już drastycznie brakowało, właśnie przez to, że szereg osób w związku z niepłaceniem alimentów było kierowanych do odbycia kary.
Co jednak bardzo ważne, ta nowelizacja wpisuje się w prowadzoną przez rząd Prawa i Sprawiedliwości politykę prorodzinną, której założenia mają nie tylko uściślić prawa w zakresie ściągalności z dłużników zaległości alimentacyjnych, ale dać szansę skazanym, aby zapracowali w zakładzie karnym i te pieniądze oddawali dzieciom. Dlatego wręcz łagodzimy odpowiedzialność karną, jeżeli chodzi o sankcje, umożliwiając sprawcom pracę, aby skutecznie egzekwować pieniądze, aby skutecznie dać te pieniądze owemu milionowi dzieci, a nie tylko po to, żeby kogoś do więzienia wsadzać.
Konkretnie, aby dać pracę skazanym, a w szczególności pracę dla osób skazanych za niealimentację, państwo podwyższa ryczałt dla przedsiębiorców zatrudniających skazanych, a także podwyższa składki na fundusz aktywizacji skazanych. Już obecnie są budowane hale produkcyjne dla osób skazanych, gdzie w pierwszej kolejności będą trafiały osoby skazane za niealimentację. Otrzymaliśmy także zgodę Komisji Europejskiej na pomoc publiczną dla przedsiębiorców, którzy zatrudniają osoby skazane. Jeśli obecnie szacuje się, że pracowało ok. 40% osób skazanych, to ta liczba wzrośnie do 80%.
Należałoby sobie życzyć, aby ta nowelizacja nie była tylko eksperymentem, ale przyniosła trwały efekt.