Panie Marszałku. Wysoki Senacie.
Będąc senatorem ze Śląska, tak podczas spotkań z wyborcami, jak i w biurze, wysłuchuję non stop skarg na polski wymiar sprawiedliwości. Jeśli ktoś w tej izbie mówi, że jest inaczej, to delikatnie mówiąc, żyje na innej planecie. Ludzie skarżą się na niesprawiedliwe wyroki, sprawy ciągnące się latami, niekończące się wymiany pism, utratę zdrowia i pieniędzy.
Bodaj jeden przykład: 10 miesięcy więzienia dostaje ktoś, kto rzucił tortem w panią sędzię, która złamała wszelkie zasady prawne i moralne wydając skandaliczny wyrok w stosunku do Kiszczaka, a ktoś, kto był zaangażowany w bardzo poważną działalność przestępczą, łącznie z napadami i pobiciami, dostał 10 miesięcy więzienia z zawieszeniem.
Ileż krzywd doznali od wymiaru sprawiedliwości weterani opozycji niepodległościowej tak przed 1989 r., jak i po tej dacie. Niezweryfikowani prokuratorzy i sędziowie wszystkich szczebli wydawali i wydają nadal haniebne orzeczenia niezgodne z obowiązującym prawem. Swoją nieudolność i arogancję podpierają majestatem Rzeczypospolitej, przez co wykazują całkowity brak szacunku do Państwa Polskiego. Słusznie, ocena środowiska sędziowskiego przez Polaków jest bardzo surowa.
Jak sądzę, doprowadzili do tego swoim zachowaniem oraz wypowiedziami sami sędziowie. Przypomnę słowa prezes Sądu Najwyższego prof. Małgorzata Gersdorf, która stwierdziła, że 10 tysięcy złotych to niezbyt wygórowana pensja, za którą dobrze żyć można tylko na prowincji (sama zarabia 26 tys. zł miesięcznie, a ujawniony, ogromny majątek wskazuje, że Pani Prezes żyje bardzo oszczędnie).
Inny przykład: sędziowie podczas swojego kongresu ustami sędzi Naczelnego Sądu Administracyjnego Ireny Kamińskiej, określili swoje środowisko sędziowskie jako „zupełnie nadzwyczajną kastę ludzi”. Kastę, czyli zamkniętą grupę dziedziczącą przywileje i status.
Wtóruje takiemu dobremu samopoczuciu wypowiedź byłego wiceprezesa Trybunału Konstytucyjnego, sędziego Stanisława Biernata: na jednej z konferencji powiedział, że „sędzia Rzepliński jest nieśmiertelny”. To bardzo obrazowy przykład tego, jakie mniemanie mają o sobie sędziowie.
Innym przykładem wyższości środowiska sędziowskiego może być wpis na warszawskim profilu Twitterowym Stowarzyszenia Iustitia: sędzia prowadzący konto internetowe porównał lidera PiS do Hitlera. To pokazuje, że sędziowie chętnie angażują się w spory polityczne, oczywiście, stając nierzadko po jednej stronie sporu.
Śmieszy w tym kontekście zarzut, że nowa ustawa upolityczni sądownictwo, ponieważ Minister Sprawiedliwości będzie mógł sam powoływać i odwoływać prezesów sądów. Taki zarzut stawiają ci, którzy nie znają poprzedniej ustawy. Tymczasem wpływ ministra na wybór prezesów i wiceprezesów sądów to nie jest zarzut, to jest jego przywilej i obowiązek. W tym duchu wypowiedział się Trybunał Konstytucyjny za poprzedniej władzy, uznając, że zgodnie z konstytucją nadzór administracyjny nad sądownictwem powszechnym sprawuje Minister Sprawiedliwości. Dotychczasowe rozwiązania czyniły ten nadzór ministra fikcyjnym. Wniosek: ustawa nie zwiększa kompetencji Ministra Sprawiedliwości w powoływaniu i odwoływaniu prezesów i wiceprezesów sądów, a tylko przywraca możliwości korzystania z jego konstytucyjnych uprawnień i realnego wykonywania ustawowych obowiązków.
A tak a propos: warto przywołać opinię sędziów z niższych szczebli, którzy wprost twierdzą, że prezesami czy wiceprezesami sądów zostaje się po „znajomości”, że liczy się „towarzyski układ” a nie kompetencje, że w polskim sądownictwie istnieje bizantyjski system powiązań i „folwarków prezesów”, którzy sami się powołują, oceniają i wynagradzają.
Zarzut czy mając taki wpływ na sądy, minister będzie mógł także wpływać na wyroki? Będzie dokładnie odwrotnie. To właśnie wybór przez ministra przywróci sędziom prawdziwą, realną niezawisłość i niezależność. Po prostu, sędzia orzekający nie będzie musiał liczyć się ze zdaniem prezesa, który przydzielił mu sprawę itd. To prezes dzisiaj może złamać karierę sędziego, albo uczynić mu zawodowe życie lekkim, dobrze opłacanym i przyjemnym.
Z burzliwej sejmowej i senackiej debaty, a przede wszystkim z butnego zachowania środowiska sędziowskiego wynika wprost, że reforma sądownictwa będzie jedną z najtrudniejszych. W tej chwili środowiska sędziowskie wręcz wypowiadają posłuszeństwo parlamentowi w związku z procedowanymi ustawami o Krajowej Radzie Sądownictwa i Sądzie Najwyższym. To środowisko jest bardziej lojalne wobec siebie nawzajem niż wobec interesu Polski. Niestety, interes takich sędziów i prokuratorów jest skrajnie przeciwstawny interesom Rzeczypospolitej Polskiej.
Ludzie wymiaru sprawiedliwości mieli się sami zlustrować, oczyścić swoje szeregi z tajnych współpracowników SB. Nie dokonali tego. Polski wymiar (nie)sprawiedliwości najeżony jest osobnikami, którzy chronili i chronią interesy różnych gangsterów, a nie podmiotowości obywateli i praworządności Rzeczypospolitej. Orzeczenia sędziów uwikłanych mentalnie z systemem komunistycznym zależą wyłącznie od ich politycznych upodobań, a nie od woli ustawodawcy. Sędziowie od lat tolerowali patologie w swoim środowisku, nie potrafili oczyścić swojego środowiska, przymykali oko na patologie i nieprawidłowości. Wykazy takich niegodziwych, niereformowalnych sędziów i prokuratorów są w zasobach Instytutu Pamięci Narodowej. Dlatego Polacy domagają się, obok reformy ustroju sądów, oczyszczenia środowiska sędziowskiego z osób niegodnych tego urzędu.
Najważniejsze, aby Polacy wiedzieli, że idą do sądów po sprawiedliwość. Muszą wiedzieć, że zawsze kiedy potrzebują ochrony, sąd szybko i sprawnie im pomoże. A tak, niestety, nie jest. Dlatego reformujemy ustrój sądów powszechnych, aby usprawnić działanie sądów, aby zaczęły działać szybko, efektywnie, a wyroki wydawane przez sędziów budziły zaufanie do państwa polskiego.