5. Posiedzenie Senatu, 17-18 grudnia 2015,
Panie Marszałku. Wysoka Izbo.
Jest rzeczą oczywistą, że nowelizację ustawy budżetowej na rok 2015 spowodował spadek o blisko 10 mld zł dochodów budżetowych. Ponadto tę nowelizację Ministerstwo Finansów uzasadniło prognozą znacznie niższych od tych założonych przez rząd PO – PSL, dochodów z podatku VAT, i to aż o 13,3 mld zł. Bodaj z tego widać, że ta nowelizacja zmierza do urealnienia dochodów i wydatków budżetowych.
Osobiście nie dziwię się krytycznym opiniom opozycji, która uważa, że nie ma potrzeby nowelizacji tegorocznej ustawy budżetowej, a pieniądze z tej nowelizacji mają posłużyć na realizację w przyszłym roku obietnic wyborczych Prawa i Sprawiedliwości. Mówiąc w skrócie, obecny rząd potrzebuje pieniędzy, aby zrealizować w przyszłym roku obietnice wyborcze kosztem podniesienia deficytu w tym roku. Temu miałaby również służyć przegłosowana w Sejmie zmiana tzw. reguły wydatkowej, co pozwoli wydać w przyszłorocznym budżecie o ponad 5 mld złotych więcej, niż wynikałoby to z brzmienia reguły wydatkowej w dotychczasowym kształcie.
Nawet jeśli zgodzić się z taką argumentacją, to musi zadziwiać determinacja opozycji, ta krytyka polityki finansowej Prawa i Sprawiedliwości, aby nic nie dać Polakom, w żaden sposób nie zaradzić trudnej sytuacji demograficznej oraz ekonomicznej państwa. Konkretnie, nie wolno nam dać 500 zł na każde dziecko, nie należy obniżać wieku emerytalnego, nie wolno opodatkować banków oraz wielkich sieci handlowych, mimo że taki podatek istnieje w wielu krajach, a u nas mógłby podatek od hipermarketów przynieść 2 mld zł, a podatek bankowy – 5,5 mld zł. Opozycji nie obchodzi, że na te rozwiązania czekają Polacy, że na te pieniądze czekają wielodzietne rodziny, czekają przedsiębiorcy, czekają bezrobotni.
Przechodząc do spraw budżetu na 2016 r., zdaniem ministra finansów, jest bezpieczny, trzyma deficyt w ryzach, a zarazem realizuje priorytetowy program wsparcia rodzin. Inflacja ma wynieść 1,7 proc., stopa bezrobocia na koniec 2016 r. – 9,7 proc., a wzrost gospodarczy – 3,8 proc. Dochody budżetu zaplanowano na 313,788 mld zł, a wydatki na blisko 368,528 mld zł. Deficyt budżetowy wyniesie 54,7 mld zł, czyli wyniesie 2,8 proc. produktu krajowego brutto. Nie przekroczy więc granicy 3 proc. PKB. Gdyby tak się stało, Komisja Europejska mogłaby zdecydować o wprowadzeniu tzw. procedury nadmiernego deficytu, a w efekcie wymuszać ograniczanie wydatków z budżetu państwa.
Jeszcze raz przypomnę, rządowy program ma dwa wymiary – demograficzny i ekonomiczny. Demograficzny – aby skłonić obywateli do posiadania większej liczby dzieci, a także ekonomiczny – aby zatrzymać emigrację zarobkową. Dlatego takie a nie inne rozwiązania znalazły się w budżecie na ten i na rok przyszły.