Ukazała się nowa pozycja książkowa o Ojcu Świętym, zatytułowana „Jan Paweł II Wielki”. Jej promocja odbyła się m.in. w sosnowieckiej katedrze w czasie Mszy św. za Ojczyznę i Jana Pawła II 16 listopada br. Z Czesławem Ryszką, jej autorem, rozmawia Piotr Lorenc.
– Piotr Lorenc: Jana Pawła II nazwano Sumieniem Świata, Świadkiem Naszych Czasów, Darem Niebios, Papieżem Praw Człowieka, Apostołem XX Wieku, Pielgrzymem Wolności, Proboszczem Świata, Białym Ojcem, Papieżem Powszechnym, Papieżem Trzeciego Tyiąclecia… Co to jednak znaczy być Papieżem Wielkim? Kto w przeszłości zasłużył na taki przydomek?
Czesław Ryszka: – W zasadzie historia nadała przydomek „wielki” tylko dwom papieżom. Pierwszy z nich, Leon I Wielki (440-461) uratował Kościół w czasach wędrówki ludów, kiedy to barbarzyński Attyla i jego Hunowie rozprawili się z cesarstwem rzymskim. To, że chrześcijaństwo ocalało, zawdzięczamy temu Papieżowi oraz tym wszystkim, którzy posłuchali jego nauczania i rad. Chciałbym dodać, że św. papież Leon Wielki jest jednym z najczęściej cytowanych papieży przez Jana Pawła II. Co jednak ciekawe, nie ma w tym odwołań do jego wielkości, ale do istoty posługi następcy św. Piotra, a konkretnie do słów, że papież ma „nie tyle przewodniczyć, ile raczej służyć”. Trzeba przypomnieć, że to Leon Wielki w czasie panoszenia się różnych herezji sformułował w sposób precyzyjny i jasny naukę o dwóch naturach w Chrystusie – boskiej i ludzkiej. Gdy na Soborze w Chalcedonie koło Konstantynopola w 451 r. odczytano list Leona I na ten temat, zgromadzeni biskupi wykrzyknęli z radością: „To jest wiara ojców. Przez Leona przemówił Piotr”.
Drugi wielki papież – Grzegorz I Wielki (590-604) ocalił Kościół przed barbarzyństwem Longobardów. Rzym omal nie został zmieciony z powierzchni ziemi. Papież nie tylko wynegocjował z Longobardami pokój, ale przyczynił się do ich przejścia na katolicyzm. On też jest uważany za twórcę państwa kościelnego, podziału Kościoła na metropolie, za ojca odnowy liturgicznej, wprowadzenia śpiewu zwanego odtąd gregoriańskim. Jest podobnie jak papież Leon Wielki doktorem Kościoła.
– A Jan Paweł II za co będzie wielkim?
– Nie wdając się za głęboko w historyczne dociekania, postawmy pytanie: czy dzisiaj Jan Paweł II nie stawia czoła barbarzyńskim obyczajom współczesnej cywilizacji? W dzisiejszych czasach, w świecie rozchwianych idei i wartości bycie wielkim oznacza to samo, co w latach papieża Leona Wielkiego, a więc wskazywanie dróg ocalenia, odbudowywanie tkanki Kościoła, umacnianie wiary, bycie człowiekiem Opatrzności na skalę globalną. Jan Paweł II jest powszechnym świadkiem miłości, ukazuje ideał życia według odwiecznych norm i wartości, nie lęka się przeciwstawić różnym współczesnym totalitaryzmom, aby zwyciężył każdy pojedynczy człowiek.
– Nazywając Jana Pawła II wielkim, należy także pamiętać o jego rekordach!
– Oczywiście. Ojciec Święty odbył 97 pielgrzymek zagranicznych, odwiedził 137 państw, w tym wiele z nich kilkakrotnie. Nie obawiał się pojechać do Sarajewa, Libanu, Kijowa, Aten czy Jerozolimy. Nadal marzy o pielgrzymce do Rosji oraz do Chin. Trudno wyobrazić sobie naszą epokę bez Jana Pawła II, nie sposób bowiem zliczyć wszystkich, którym w tych latach Papież dopomógł, z którymi się modlił i którzy szczęśliwie mogli zobaczyć go z bliska. Historycy czy socjologowie słusznie twierdzą, że jego posługą i nauczaniem można by obdzielić kilku lub nawet kilkunastu papieży. Jan Paweł II ogłosił 13 encyklik, 12 adhortacji apostolskich, 10 konstytucji, 38 listów apostolskich i 23 „motu proprio”, w których uporządkował naukę Kościoła, wydał Katechizm Kościoła Powszechnego, przyjął tysiące osobistości i wygłosił dziesiątki tysięcy przemówień. Za jeden z istotnych przejawów swojej posługi Jan Paweł II uważa wskazywanie wiernym wzorów świętości: przewodnicząc 150 uroczystościom kanonizacyjnym i beatyfikacyjnym ogłosił 1267 błogosławionych, a 451 wiernych wyniósł do chwały ołtarzy (w wielu przypadkach były to akty zbiorowe). Jeśli do tego dodamy różne inne rekordy tego pontyfikatu, synody biskupów, konsystorze kardynalskie, oficjalne wizyty głów państwa, audiencje generalne, w których uczestniczyło 15,5 mln wiernych z wszystkich krajów świata, to nikt nie powinien mieć wątpliwości, że od 16 października 1978 r. uczestniczy w wielkim i nadzwyczajnym wydarzeniu w Kościele, któremu na imię Jan Paweł II.
– A czy można zapytać, nad czym teraz Pan pracuje?
– Od września mieszkam na Jasnej Górze i piszę na zamówienie Ojców Paulinów książkę zatytułowaną roboczo: „Jasnogórska opowieść”. Nie ukrywam, że od lat marzyłem o napisaniu tej książki, ale też od samego początku wiedziałem, że muszę się do tego solidnie przygotować. Tak duchowo, jak i zawodowo. Będzie to tekst do czytania, a więc coś popularnego, prostego, jednak bez zmyślania. Otrzymałem celę w klasztorze, a ściślej mówiąc pokój arcybiskupi, z oknem wychodzącym na jasnogórskie błonia. Najpierw wykonałem żmudną pracę dziejopisarza, przedarłem się przez 600 lat historii Jasnej Góry, teraz już tworzę z tego materiału literacką całość. Pisząc, cieszę się, że mogę być tak długo w pobliżu cudownego obrazu Matki Bożej.
– Czy nie miał Pan poczucia, że zadanie przerośnie Pańskie siły?
– Nigdy nie przyszło mi na myśl, że mogę zadania nie wykonać, że mu nie sprostam. Czułem, że Matka Boża pomoże. To dar dla Niej. Więcej, to na Jej życzenie. Uważam tak, ponieważ czuję, że ojciec przeor, jak i inni ojcowie ufają mi, cieszą się, że z nimi jestem. Bo faktycznie wszedłem w życie wspólnoty jak tylko to dla świeckiego jest możliwe. Modlitwy, posiłki, rozmowy…
Jan Paweł II Wielki i Jasnogórska opowieść – to będą dwie książki mojego życia.
– Dziękuję za rozmowę.