W Parlamencie Europejskim w Strasburgu odbyła się 4 lipca kolejna, ósma już debata unijnych premierów na temat przyszłości UE. Zwykle były to pochwały unijnej jedności, widzianej przez pryzmat bieżących problemów. Tymczasem Mateusz Morawiecki, polski premier, poszedł własną ścieżką, kreśląc wizję Europy jako jedności w różnorodności, Europy, która nie wstydzi się swoich chrześcijańskich korzeni, która stawia na rozwój, a jednocześnie wsłuchuje się w głos obywateli. Bo Europa należy do obywateli, a nie do elit – powiedział.
W swoim przemówieniu premier przedstawił konkretne propozycje rozwoju unijnej wspólnoty. Choć zaczął od kryzysów wstrząsających UE: kryzysie strefy euro, kryzysie migracyjnym, Brexicie, o agresywnej polityce Rosji, to ukazał wizję nowego otwarcia, określanego jako 4.0, czyli: Unię IV rewolucji przemysłowej, Unię bezpieczną, Unię obywatelską oraz Unię Solidarną.
Przechodząc do konkretów, mówił o zagrożeniu Nord Stream 2, które daje Rosji bardzo silne narzędzia wpływu nie tylko na europejską gospodarkę, ale i politykę. Wyjaśniał, dlaczego wielu Europejczyków nie okazuje dziś entuzjazmu wobec integracji, widząc tyle politycznych i gospodarczych błędów. Mówił o chrześcijańskich korzeniach Europy, że nie sposób zrozumieć ciągłości i istoty Europy bez uznania jej rzymskich, greckich i w końcu judeochrześcijańskich korzeni. Stawiając nasze państwo za wzór, nie omieszkał powiedzieć, że gdyby nie Żelazna Kurtyna i tragiczny podział Europy po II wojnie światowej, Polska również byłaby założycielem Wspólnot Europejskich – zgodnie z wolą polskiego rządu na uchodźstwie.
Wspomniał, że Polska obchodzi w tym roku 550. rocznicę zwołania pierwszego Sejmu i stulecie odzyskania niepodległości, to nasze świetowanie pokazuje, jak głęboko w polskiej kulturze zakorzeniona jest idea parlamentaryzmu, demokracji i rządów prawa. Premier poparł aktywną politykę spójności, czyli walkę z nierównościami, wyrażającą się w bezzwrotnej pomocy dla krajów mniej rozwiniętych, podkreślił, że jest to inwestycja w rozwój Europy.
Premier odpowiadał również na pytania, a te zamiast dotyczyć jego wystąpienia, zajęły się brakiem praworządności w Polsce. I co bardzo smuci, różnego rodzaju polskie sprawy w kłamliwym świetle wywlekali polscy europosłowie. Należałoby napisać, że swoimi stwierdzeniami doskakiwali do premiera niemal wymachując mu pięścią przed nosem. M.in. o wycofanie się ze zmian w Sądzie Najwyższym apelowała europosłanka Róża Thun z PO, mówiąc: „Ma pan szansę, żeby nie zapisać się w historii najohydniejszymi literami”. Wtórowała jej Krystyna Łybacka z SLD, prosząc, by szef rządu nie „dewaluował dorobku Polski”. Pytała też kiedy Polska wstąpi do strefy euro i kiedy premier rozpocznie w naszym kraju debatę na ten temat. Z kolei Janusz Zemke, też z z SLD, upomniał się o emerytury SB-ków. Nie wspomnę wypowiedzi Janusza Lewandowskiego z PO, bo ta ociera się o zdradę państwa.
Nic dziwnego, że po takich „donosach” na Polskę, znany nasz przeciwnik w PE Guy Verhofstadt atakując premiera, stwierdził, że obecny polski rząd i jego zaplecze zaplecze parlamentarne są finansowane przez prezydenta Rosji Władimira Putina, że rząd PiS współpracuje z wywiadem rosyjskim i należy do „piątej kolumny” Putina.
Dla każdego, kto zna historię Polski i kto wie, z jakim bólem przeżyliśmy do dziś niewyjaśnioną tragedię z 2010 r., w której na terenie Rosji zginęła polska elita, w tym prezydent RP, tak haniebne pomówienia są szczególnie obraźliwe i raniące, po prostu niedopuszczalne. Dlatego po takich wypowiedziach trudno uwierzyć w to, że Polska ma w Europie wspólną przyszłość.
Dlaczego takie oskarżenia w ogóle padają? Jak sądzę, w naszym dość konserwatywnym państwie nie jest możliwe tak jak gdzie indziej narzucenie ideologii gender, absurdalnego ataku na płciowość i seksualność człowieka. Niektóre narody, społeczeństwa i grupy wprost oszalały na tym punkcie, co widać w promowaniu wszelkiego rodzaju wynaturzeń, organizowaniu ruchów, parad i demonstracji LGBT, a pośrednio w walce z Kościołem katolickim. Dlatego uważam, że obecne atakowanie rządzących Polską za brak praworządności jest niczym innym, jak próbą narzucenia nam zachodniej ideologii.
Jan Paweł II w siedzibie ONZ w 1995 r. upominając Zachód, zacytował „Boską Komedię” Dantego: „Nie przeznaczono wam żyć jak zwierzęta – Lecz poszukiwać i wiedzy i cnoty”. Oznacza to nie mniej nie więcej, aby ludzie potrafili wpisać w swoje prawa i wyrażać w konkretnym postępowaniu odwieczne wartości leżące u podstaw każdej prawdziwej cywilizacji.