Dzieje się w polityce, dzieje, ale chyba po raz pierwszy wymienia się ministrów nie z powodu, że czymś podpadli, ale żeby nowi pracowali z jeszcze większym zapałem. Skoro mowa o zmianach, to napiszę nie o tych planowanych w rządzie, ale o zmianach w prawie prasowym, uchwalonym na ostatnim posiedzeniu Senatu. Dotyczyły głównie spraw autoryzacji tekstów przed ich publikacją. Dotychczasowe regulacje w polskim prawie prasowym Europejski Trybunał Praw Człowieka uznał za zbyt restrykcyjne, dlatego odtąd brak autoryzacji nie będzie przestępstwem, a jedynie wykroczeniem. Ma to sprawić, że dziennikarze będą bardziej niezależni i wolni. W tym celu wykreślono z ustawy m.in. zapis, iż dziennikarz w ramach stosunku pracy ma obowiązek realizowania ogólnej linii programowej redakcji (przepis ten umożliwiał zwolnienie dziennikarza, mimo że przedstawił rzetelny materiał, ale niezgodny z linią redakcji).
Nie wchodząc w szczegóły innych zmian, niniejszą ustawą dano dziennikarzom prawo do realizowania misji dziennikarskiej zgodnie z ich sumieniem. Dziennikarze będą bardziej niezależni i wolni, czy jednak bardziej odpowiedzialni? Jak znam życie, za dużo wolności z jednej strony bardzo rozzuchwala, a z drugiej – może prowadzić do zniewolenia.
Nie mam nic przeciwko większej dziennikarskiej wolności i niezależności, ale doskonale wiem, jak nieraz nieuczciwie zachowują się dziennikarze, nie zważając na prawdę i własne sumienie. Czy to nie zastanawiające, że tzw. prasa tęczowa, czyli kolorowe pisma tygodniowe, osiągają tak kolosalne nakłady, a pełne są plotek, nieprawdy, pomówień, sensacji? Nastawione na zysk piszą tak, aby się przypodobać, spełniać gusty, trafiać w oczekiwania odbiorców. Czy to jednak nie oznacza, że wcześniej te media uzależniły odbiorców od siebie? Uprawiając tzw. cywilizację obrazkową, nie wymagają od czytelnika większego wysiłku umysłowego. Ktoś przyrównał ich rolę do nowoczesnego Kulturkampfu – tym groźniejszego, że wprowadzanego bez przymusu i politycznych represji.
Jeszcze gorsze jest to, że w tych czasopismach aż roi się od opisów tragicznych wydarzeń, o złu, przemocy, zabijaniu i gwałtach. Często są to doniesienia mrożące krew w żyłach, a dziennikarze jakby na wyrost epatują pleniącym się złem. Myślę, że to jest swego rodzaju grzech tych środków przekazu, że o złu mówią językiem złym, językiem strachu bez ukazywania zarówno przyczyn, jak i perspektyw wyzwolenia. Czy nie chodzi o to, aby snuć przed odbiorcami jakąś perspektywę czarnowidztwa, załamania rąk? Czy nie jest to próba wmówienia nam, odbiorcom, że taki już jest ten nasz świat, zepsuty do szpiku kości, że nie ma ludzi prawych, uczciwych, takich, na których można liczyć? Jednym słowem wszyscy, są źli, uzależnieni od czegoś tam, słabi, ze złymi skłonnościami. Czy nie chodzi o to, żeby nas oswoić ze złem, rozmyć wartości, stworzyć jakiś antydekalog? Chciałoby się powiedzieć, że dla takich mediów dobra wiadomość to żadna wiadomość, że próbuje się wymazać istnienie sumienia w człowieku, wmówić każdemu, że nie ma ludzi szlachetnych. Jednym słowem, że zwycięstwo należy do zła.
Zmieniliśmy prawo prasowe, dając jeszcze większą wolność dziennikarzom, ale czy mamy wpływ zarówno na dziennikarzy, jak i na wydawców mediów, aby tworzyli więcej dobra, budowali świat wartości? Aby poczuli się odpowiedzialni za to, o czym piszą. Ktoś powie, że to rynek decyduje o mediach, że ludzie kupują to, co lubią, i że jeżeli takie gazety są kupowane, to znaczy, że są potrzebne. A poza tym, tłumaczą, gdyby ludzie ich nie kupowali, to znaczy, że te media by upadły. Nie jest to do końca prawda, ponieważ są bogate fundacje, sponsorzy w rodzaju Georg’ia Soros’a, których celem stała się walka z wartościami, a dzisiaj, jak to widzimy, zwłaszcza z wartościami chrześcijańskimi.
Jeszcze jest drugi aspekt tej sprawy, dotykający dziennikarskiej rzetelności. Trudno się spodziewać tej rzetelności w sytuacji dominacji tzw. politycznej poprawności, która stała się dzisiaj rodzajem bezwzględnej, totalnej cenzury publicznej bądź autocenzury, swego rodzaju ideologią. Polityczna poprawność to dzisiaj najbardziej niebezpieczny instrument fałszowania rzeczywistości, a w konsekwencji świadomości społecznej.
Dlatego chciałbym przypomnieć słowa św. Jana Pawła II, który, zwracając się do ludzi mediów, prosił: „Nie pętajcie ducha ludzkiego władzą, jaką dysponujecie, cedząc informacje, propagując wyłącznie społeczeństwo obfitości, dostępne zaledwie mniejszości; bądźcie raczej rzecznikami godności człowieka, jego słusznych wymagań; bądźcie narzędziem sprawiedliwości, prawdy i miłości. Obrona tego, co ludzkie, oznacza umożliwienie człowiekowi dojścia do pełnej prawdy” (Brazylia, Salvador da Bahia, 7 VII l980).