Ogromna wrzawa przeciw Polsce za nowelizację ustawy o IPN zrobiła swoje: miliony ludzi na świecie dowiedziały się o niemieckich zbrodniach wojennych w naszym kraju, o niemieckich a nie polskich obozach koncentracyjnych. Ta prawda była przez 70 lat zakłamywana, miejmy nadzieję, że teraz już nikt świadomie nie odważy się obwiniać państwa polskiego za holokaust.
Ale w ustawie znalazł się również zapis, zgłoszony przez ruch Kukiz’15, o karaniu za zaprzeczanie zbrodni ludobójstwa na Polakach, dokonanego przez OUN i UPA na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej, ale również wszelkich innych zbrodni popełnionych przez rozmaite ukraińskie formacje nacjonalistyczne i kolaborujące z III Rzeszą, jak np. lokalne jednostki policji ukraińskiej, odłam OUN zwany melnykowcami, Ukraiński Legion Samoobrony, a także ruchome bataliony policyjne SS złożone z Ukraińców, 14 Dywizja Waffen SS-Galizien. Dlatego do listy zakazanych totalitarnych ideologii obok nazizmu i komunizmu dodano w ustawie także banderyzm.
Jak należało się spodziewać, sprzeciw wobec ustawy zgłosiła strona ukraińska. W oświadczeniu MSZ Ukrainy napisano, że „ukraińska tematyka po raz kolejny jest wykorzystywana w polityce wewnętrznej Polski, a tragiczne stronice wspólnej historii są nadal upolityczniane (…). W tym kontekście niezwykłe zaniepokojenie wywołuje zamiar przedstawienia Ukraińców wyłącznie jako ’zbrodniczych nacjonalistów’ i ’kolaborantów III Rzeszy’”. Przeciwko polskiej ustawie wystąpiła również Rada Najwyższa (parlament) Ukrainy, pisząc w specjalnym oświadczeniu, że ustawa o IPN zawiera „wykrzywione pojęcie” ukraińskiego nacjonalizmu, że „kategorycznie nie przyjmuje i odrzuca politykę podwójnych standardów i narzucania idei odpowiedzialności zbiorowej oraz podejmowanych przez stronę polską prób zrównania wszystkich bojowników o niepodległość Ukrainy ze zbrodniami dwóch reżimów totalitarnych XX wieku, nazistowskiego i komunistycznego”.
Co by o tych wypowiedziach nie sądzić, to nie pierwszy raz władze Ukrainy nie chcą pamiętać o 130 tys. Polaków zamordowanych na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej. W tym roku mija 75 lat od kulminacji tego ludobójstwa, dokonanego przez nacjonalistów Bandery i Ukraińską Powstańczą Armię. Czy lęk Ukraińców przed prawdą pozostanie silniejszy od poprawienia naszych sąsiedzkich stosunków?
Prawdą jest, że niepodległe państwo ukraińskie powstałe w 1991 r., nie zareagowało od początku na wzrost nacjonalizmu, zwłaszcza systematycznego propagowania „bohaterstwa OUN i UPA”. Świadomie czy nie, pozwolono stawiać pomniki i nazywać ulice imieniem Stiepana Bandery, a od pewnego czasu czarno-czerwona flaga banderowska jest już oficjalnie wywieszana podczas różnych świąt przez władze państwowe. Jeśli jednak pomniki Bandery na Ukrainie są wewnętrzną sprawą tego państwa, to musi zastanawiać pełna swoboda działalności Związku Ukraińców w Polsce, który upamiętnia zbrodniarzy z OUN-UPA. Co najmniej budzi zdziwienie, że strona polska dofinansowując z budżetu państwa wspomniany związek, pozwala mu na zakłamywanie historii, nie reaguje bardziej zdecydowanie, gdy np. w 2017 r. ukraiński IPN wstrzymał polskie prace poszukiwawcze, ekshumacje i upamiętnienia na Ukrainie.
W tej sprawie Ewa Siemaszko pisze, że obecnie w województwach wołyńskim, tarnopolskim, stanisławowskim i lwowskim mamy tylko 5 procent upamiętnień polskich ofiar, na więcej Ukraińcy nie chcą się zgodzić. Na symbolicznych cmentarzach są krzyże, gdzie jest napisane, że zginęli tragicznie, ale nawet nie napisano, kto zginął. Dotyczy to nie tylko ofiar ludobójstwa ukraińskiego, ale też ofiar zbrodni sowieckich, niemieckich i poległych żołnierzy podczas wojen.
W sytuacji, kiedy ponad milion Ukraińców pracuje i osiedla się w Polsce, kiedy u nas mówi się o „uszanowaniu wrażliwości ukraińskiej”, to ukraińscy politycy nie liczą się z polską wrażliwością: przypomnę, że w 2015 r. tuż po wyjściu prezydenta Komorowskiego z ukraińskiego parlamentu, posłowie uchwalili ustawę gloryfikującą OUN-UPA, zgłoszoną przez Jurija Szuchewycza, syna głównego komendanta UPA Romana Szuchewycza. Jak na to zareagowała strona polska? Niestety, bez odpowiedniej reakcji.
Nie poprawimy stosunków z Ukrainą dopóty, dopóki będziemy wypierać z kart historii zbrodnię ludobójstwa na Polakach. A na początek powinniśmy domagać się w relacjach z Ukrainą przynajmniej zasady wzajemności i szacunku. Dlatego dla zachowania prawdy, dla uczczenia pamięci ofiar i zachowania godności narodowej, ustawa o IPN ma ogromne znaczenie, choć jest spóźniona o wiele lat.