Panie Marszałku. Wysoka Izbo.
Właściwie powinienem zrezygnować z przygotowanego przemówienia, aby podjąć polemikę z senatorami PO, bo takich bzdurnych uwag, ataków na prezesa Kurskiego, na TVP dawno nie słyszałem. Nie przystoi w czasie debaty nad sprawozdaniem Krajowej Rady i Rady Mediów Narodowych opowiadać androny o tym, co mi się nie podobało w TVP. Nie chcąc naszej debaty sprowadzić do sejmowej pyskówki, pominę dalsze uwagi i przejdę do meritum.
Rok 2017 był pierwszym rokiem, w którym otrzymaliśmy pełne sprawozdanie z pełnej kadencji Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji oraz Rady Mediów Narodowych. Obydwa te sprawozdania zawierają dużo informacji dotyczących realizowania różnych zadań. W przypadku Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji były to zadania związane z prowadzeniem bardzo licznych postępowań koncesyjnych, sprawowaniem kontroli nad działalnością nadawców, ustalaniem wysokości i podziału opłat abonamentowych, ustalaniem wysokości opłat koncesyjnych, organizowaniem współpracy międzynarodowej, ściągalności abonamentu i wielu, wielu, wielu innych prac.
À propos wspomnianych zadań koncesyjnych – zauważyłem, że w roku sprawozdawczym Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji wykonała chyba tytaniczną pracę, bo wydała 244 decyzje koncesyjne i 15 decyzji o nałożeniu na nadawców kar finansowych. Aby taką karę nałożyć, łączy się to z bardzo długim postępowaniem, obserwacją itd.
Dopowiem również, że na realizację zadań misyjnych przez nadawców publicznych, co również wymaga bardzo wnikliwej pracy, Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji rozdysponowała ponad 1 miliard zł, w tym 697 milionów z zebranych przez Pocztę Polską wpływów abonamentowych, a pozostałą część z tytułu rekompensaty wpływów utraconych w latach 2010–2017. Utraconych wskutek tego – to trzeba przypominać – że w listopadzie 2007 r. system pobierania opłat abonamentowych został rozmontowany przez lidera Platformy Obywatelskiej, Donalda Tuska. Przypomnę jego słowa: „Chcemy zlikwidować skandaliczną daninę, jaką jest abonament”. I dalej: „Nie ma złudzeń: media publiczne mają swojego właściciela, jest nim państwo. Więc trzeba je przede wszystkim maksymalnie osłabić, żeby nie były wymarzonym łupem dla rządzącej ekipy”.
To właśnie te słowa i późniejsze działania przyniosły drastyczny spadek wpływów z tytułu abonamentu, a co za tym idzie, przyczyniły się także do dużej komercjalizacji telewizji publicznej. Bo nie ulega wątpliwości, że aby przetrwać, musi szukać środków z reklam, a także z pożyczek, jak w minionym roku.
Co do sprawozdania Rady Mediów Narodowych, nie chcę przyłączać się do chóru krytyków, bo jest to krytyka nieusprawiedliwiona, ale pamiętam, że Rada Mediów Narodowych zobowiązała się do przyspieszenia prac nad ustawą abonamentową, a przede wszystkim – wypełniając oczywiście swoje liczne zadania statutowe, do jakich należy powoływanie członków rad nadzorczych, zarządów i rad programowych – zobowiązała się do tego, aby podążyć za zmianami technologii, za rozwojem internetu, czyli zmienić funkcjonowanie mediów publicznych, przeorganizować je. Chodzi o to, co nazwano hasłowo, reformą mediów publicznych. Nie wiem, czy coś w tym kierunku uczyniono.
Wiele mówiło się w debacie sejmowej – mniej oczywiście w senackiej, chociaż te słowa też padły – o zawłaszczeniu mediów publicznych przez Prawo i Sprawiedliwość; zarzucano rządzącym najróżniejsze grzechy. Ale przecież to zawłaszczenie – jeśli jest – nie dotyczy tylko PiS. Media komercyjne, a jest zdecydowanie najwięcej, zostały całkowicie zawłaszczone przez opozycję. Czy ktoś o tym zapomniał?
Wiadomo, walka o media trwa, bo to nie jest już czwarta władza, ale pierwsza. To nie jest tak, jak zdefiniował to w XIX w. Thomas Macaulay, że to jest czwarta władza. Przecież dzisiaj media nierzadko prawie że uchwalają ustawy i wydają wyroki, wpływają na rządzących, czyli sprawują faktyczną władzę i nie ma co tego ukrywać.
Przypomnę, że statystyczny Polak poświęca codziennie na oglądanie telewizji ok. 130 minut, a w niedziele 4 godziny, że dla wielu z nich jest to jedyne źródło informacji. Zatem, mówiąc wprost, każda telewizja może tak przerobić świadomość, że ktoś czarne uzna za białe i odwrotnie. Taka jest prawda, kto ma telewizję, ten ma władzę, ten może społeczeństwo rozwijać, wzmacniać, ale także odwrotnie, może umysły ludzkie pustoszyć i zakłamywać. I tu przypomnę, że „róbta, co chceta” wołał kiedyś do młodych pewien celebryta, tyle że w domyśle jest zawarte „ale mnie słuchajta”. Nie każdy odbiorca zdaje sobie sprawę z faktu, że o niego toczy się wręcz permanentna wojna.
Mówię o tym, aby zwrócić uwagę Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji oraz Rady Mediów Narodowych na to, by zwiększyły czujność, jeżeli chodzi o programy telewizyjne i radiowe, konkretnie mam na myśli ogromny dzisiaj wzrost liczby programów zabawowych i muzycznych. Wybitny medioznawca i pisarz amerykański Neil Postman w książce „Zabawić się na śmierć” zawarł przestrogę dla współczesnych mediów, które nakierowały swoje programy na szał zabawy, co ma rzekomo pozwolić człowiekowi wyzwolić się z różnych kompleksów, z zahamowań, ale w rzeczywistości go zniewala, blokuje pełne zrozumienie najważniejszych zjawisk i życiowych problemów. Dosłownie można by ująć tę metodę hasłowo „pijani wolnością”. Chodzi o to, że wolność jest wartością tak wysokiej rangi, że nie może stać się kartą przetargową w propagandzie, w reklamie czy w sztuce. Znawca mediów ks. bp Adam Lepa twierdzi, że jeżeli wszczepi się społeczeństwu głębokie przeświadczenie o upojeniu wolnością, będzie mogło przyjąć każdą namiastkę wolności, a z czasem nawet jej karykaturę, będzie też innych przekonywało do jej przyjęcia i wtedy przy wsparciu odpowiedniej reklamy każda samowola, nawet prowadząca do anarchii, znajdzie licznych zwolenników. Skoro więc większość mediów w Polsce znajduje się w rękach środowisk liberalnych i lewicowych, to każdy model wolności z tych środowisk przynajmniej wzbudzi zainteresowanie i zaspokoi potrzebę jakiejś nowości.
Tymczasem nie ma wolności bez ograniczeń, a więc takiej wolności, która na wszystko pozwala i wszystko usprawiedliwia. Zakłamywanie wolności zniewala człowieka. Nie na darmo mówi się, że media kochają naiwnych, czyli najskuteczniej wpływają one na te osoby, u których dociekliwość intelektualna nie jest strona najmocniejszą. Również uzależnienie się jednostki od jakiegoś medium jest rezultatem faktu, że publikowane przezeń treści odbiera ona zawsze jako dobrą monetę, bez próby jakiejkolwiek oceny i selekcji.
Kieruję te refleksje do Krajowej Rady Radiofonii i Rady Mediów Narodowych, żeby zwrócić także uwagę na kształcenie odbiorców, budowanie zmysłu krytyki wobec myśli, opinii, poglądów, które w mediach się propaguje. Krajowa Rada Radiofonii nie może ograniczać swoich badań do przeglądania audycji radiowych i programów telewizyjnych tylko pod kątem naruszania ustawy. Jestem daleki od tego, aby cenzurowała audycje telewizyjne czy radiowe, ale powinna zwrócić uwagę na pewne fakty, które budzą wątpliwości i niepokój. Dla przykładu: w wielu mediach komercyjnych nie mówi się o narodzie, o ojczyźnie, o wartościach chrześcijańskich czy patriotyzmie albo za mało jest w mediach treści, które mobilizują odbiorców do angażowania się dla dobra wspólnego i zachęcają do twórczej aktywności, a jednocześnie propaguje się negatywne wzorce ludzkich zachowań i postaw.
To kilka pomysłów na nowe zadania, a właściwie badania Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, które należałoby podjąć. Dziękuję za uwagę.