Panie Marszałku. Wysoka Izbo. Panie Rzeczniku.
Przekazany Wysokiej Izbie opasły tom obejmujący informację o działalności rzecznika praw obywatelskich za 2016 r. stanowi lekturę na wiele dni i nocy, tak można by to ująć. Proszę mi wybaczyć, ale przyszło mi na myśl, że tym ogromnym, pochwalnym i bardzo szczegółowym materiałem biuro rzecznika chciało niejako przykryć, nazwijmy to, wpadki rzecznika praw obywatelskich. Ale doceniając mimo wszystko liczne udane pańskie interwencje, zajmę się kilkoma sprawami, które mnie w działalności rzecznika praw obywatelskich zbulwersowały. Tych pochwał tutaj było już tak wiele w trakcie zadawania pytań – właściwie zaczynało się od pochwał, a potem dopiero padało pytanie – że ja chciałbym właśnie trochę inaczej podejść do tego sprawozdania. Do tych spraw, o których nie ma, a powinno być.
Najpierw pytanie: dlaczego pan rzecznik poparł rekomendacje dla Polski działającego przy ONZ Komitetu Praw Człowieka, który w 2016 r. orzekł, że w Polsce prawa człowieka są zagrożone. Nomen omen, wśród tych państw, które zarzuciły Polsce łamanie praw człowieka, były m.in. Rosja, Chiny, Arabia Saudyjska, Turcja. Na czym to łamanie praw człowieka miałoby w Polsce polegać? Otóż zastrzeżenia rzecznika budziło wówczas m.in. planowane wprowadzenie do kodeksu karnego ochrony prawnej dobrego imienia Polski, a konkretnie – karania za użycie kłamliwego określenia „polskie obozy śmierci”.
Również w minionym roku pan rzecznik – nie obawiam się użyć tych słów – ośmieszył powagę sprawowanego przez siebie urzędu, publicznie zalecając składanie zażaleń na decyzję prokuratury o przeprowadzeniu ekshumacji ciał ofiar katastrofy smoleńskiej. Każdy student prawa wie, że na decyzję prokuratury zażalenie nie przysługuje.
Tego również roku pan rzecznik praw obywatelskich, zamiast wziąć w obronę zagrożoną Puszczę Białowieską, ujął się za kornikami, zaskarżając do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie decyzję ministra środowiska umożliwiającą zwiększenie wycinki na terenie puszczy. Czyli pan rzecznik woli, żeby korniki rozmnażały się i najadały do syta drzewami w Puszczy Białowieskiej, zamiast starać się uratować las przed tym groźnym szkodnikiem. A już wprost kuriozalnie zabrzmiało oświadczenie rzecznika, jakoby wycięcie 188 tysięcy m3 drzewa świerkowego – co jest bardzo ważne, uschniętego w ciągu minionych 10 lat – miało zagrażać „zdrowiu społeczeństwa”. Aby odwołać się do wyobraźni państwa senatorów, tylko dodam, że w Polsce wycina się rocznie około 38 milionów m3 drzew. Jak ma się owe niecałe 188 tysięcy do tych 38 milionów?
Zadziwia przy tym znajomość przyrody pana rzecznika, który poucza ministra środowiska Jana Szyszkę – dodam: profesora, który całe naukowe życie poświęcił ochronie lasów – że swoje decyzje podejmuje bez należytego rozważenia. Upomnienie ministra ustami rzecznika brzmiało tak: „Minister środowiska, rozstrzygając o możliwości zwiększenia wycinki na terenie Puszczy Białowieskiej, powinien był przekonać społeczeństwo o zasadności tych działań”. Takie stwierdzenie padło m.in. we wspomnianej skardze rzecznika z 22 września 2016 r. do wojewódzkiego sądu administracyjnego.
Może by więc pan rzecznik podpowiedział panu ministrowi, jak powinien przekonać społeczeństwo do niezwiększania wycinki, skoro to właśnie społeczeństwo apelowało o tę wycinkę, apelowały o to samorządy i organizacje z powiatu hajnowskiego, ba, nawet były demonstracje organizowane przez nie w tej sprawie.
Będąc jeszcze przy temacie wycinki w Puszczy Białowieskiej, dodam, że pan rzecznik oprócz powoływania się na polską konstytucję, co oczywiście zrozumiałe, podparł się ekologiczną encykliką papieża Franciszka „Laudato si”. To miłe, kiedy rzecznik – stojący, moim zdaniem, daleko od nauczania Kościoła – tak wyraża troskę o wycinkę drzew. Szkoda że pozostaje głuchy na głos Kościoła w sprawie ochrony życia od poczęcia, w sprawie in vitro, nierozerwalności heteroseksualnego małżeństwa składającego się z mężczyzny i kobiety. Czyli, prościej mówiąc: pan rzecznik, znając zapisy polskiej konstytucji, która chroni życie, chroni rodzinę i małżeństwo, mógłby się przynajmniej powstrzymać przed promowaniem związków homoseksualnych.
Podobnie w roku 2016 r. rzecznik praw obywatelskich wywierał presję na Ministerstwo Zdrowia, by umożliwiło osobom małoletnim po ukończeniu piętnastego roku życia dostęp do świadczeń ginekologicznych bez zgody rodziców, a w konsekwencji – by poszerzyło ich dostęp do środków antykoncepcyjnych. Rozumowanie pana rzecznika jest, powiedziałbym, brutalnie proste: skoro polskie prawo pozwala nieletnim od piętnastego roku życia na współżycie seksualne, to nie wolno takim małoletnim osobom ograniczać dostępu do tych świadczeń ginekologicznych, urologicznych, antykoncepcyjnych, czyli należy je traktować jak osoby dorosłe.
Panie Rzeczniku, fakt niekaralności współżycia osób małoletnich nie dowodzi tego, że są to zachowania społeczne dobre, pożądane. I takie właśnie wątpliwe prawnie rozumowanie, bo przecież pomijające zapisy kodeksu rodzinnego i opiekuńczego, kodeksu cywilnego, a także, powiedziałbym, niemoralne rozumowanie, pomijające wartość, jaką jest ludzka seksualność, będąca trwałym darem dla drugiego człowieka, nie przystoi rzecznikowi wszystkich Polaków.
W działaniach rzecznika praw obywatelskich widać wyraźne zaangażowanie w obronę najróżniejszych mniejszości, w tym seksualnych, a za mało jest zaangażowania w obronę osób oszukiwanych przez banki, niesprawiedliwie osądzonych czy, jak to miało miejsce w Warszawie, lokatorów wyrzuconych z mieszkań w związku z dziką reprywatyzacją. Najkrócej mówiąc, pan rzecznik w swoich zachowaniach bardzo często występuje tylko po jednej stronie sporu, dokładniej mówiąc, obecnie tej antyrządowej.
Nie będę przypominał pańskich politycznych wystąpień dotyczących Trybunału Konstytucyjnego, kiedy pan straszył Polaków Komisją Wenecką, a dokładnie art. 7 Traktatu o Unii Europejskiej, czyli tym, że może być wobec Polski zastosowana sankcja za naruszanie standardów rządów prawa i demokracji. Było to działanie – mimo że pan mówił, że jest apolityczny – ręka w rękę z Platformą Obywatelską.
Chciałbym docenić rolę rzecznika w przywołanym temacie Auschwitz. Wiem, że Pan przeprosił za swoją wypowiedź, wyrwaną z kontekstu, ale ona padła. Brzmiała: „musimy pamiętać, że wiele narodów współuczestniczyło w realizowaniu Holocaustu, w tym także naród polski”. Gdyby takie słowa padły w innym państwie, to na pewno taki rzecznik musiałby zostać odwołany albo honorowo sam złożyłby dymisję.
Pragnę zauważyć, że jeśli rzecznik praw obywatelskich daje poparcie jakiemuś konkretnemu środowisku czy partii, to daje tym osobom poparcie nie tylko swoje, ale także instytucji, którą reprezentuje. Jeżeli pan bierze w obronę jakąś grupę osób uważających się za skrzywdzonych, to niech się pan nie dziwi określeniom, o których czytam w internecie, że mamy rzecznika esbeków, sodomitów, czyścicieli kamienic.
To nie moje słowa, przywołuję je po to, aby rzecznik wszystkich Polaków, jeśli zabiera głos w sprawie publicznej, dostrzegł fakt, że obecnie rządzący nieco inaczej pojmują dobro wspólne, a nawet prawa obywatelskie. Aborcja nie należy do podstawowych praw człowieka, tak jak pan uważa. My nie ograniczamy ani dobra wspólnego, ani praw obywatelskich wyłącznie do jakiejś wybranej przez siebie kategorii obywateli. Co ważne, obecnie rządzący kierują się wartościami i prawami, które Polskę i Europę ukształtowały przed wiekami, prawami trwałymi i niezmiennymi, niezależnymi od trendów obyczajowych i kulturowych, które zdominowały współczesną Europę Zachodnią. Dziękuję za uwagę.