16 posiedzenie Senatu RP 27-28 kwietnia 2016
Panie Marszałku. Wysoka Izbo.
Ustawa o zakazie propagowania komunizmu lub innego ustroju totalitarnego przez nazwy budowli, obiektów i urządzeń użyteczności publicznej, będzie zawierała odtąd nakaz usunięcia takich nazw, a także zakaz nadawania nazw budowlom, obiektom i urządzeniom użyteczności publicznej, w tym drogom, ulicom, mostom i placom, które upamiętniałyby osoby, organizacje, wydarzenia lub daty symbolizujące komunizm lub inny ustrój totalitarny. Za usunięcie takiej nazwy będzie odpowiadał samorząd, a w przypadku nadania takiej nazwy przez samorząd wojewoda, który po zasięgnięciu opinii Instytutu Pamięci Narodowej – Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, stwierdzi nieważność takiej uchwały. Uważam, że jest to historyczna i przełomowa ustawa, która sprawi, że wreszcie będziemy mogli powiedzieć: nastąpił symboliczny koniec komunizmu.
Szacuje się, że w całym kraju istnieje jeszcze ok. 1300 nazw, które gloryfikują system komunistyczny, w tym 11 ulic Armii Czerwonej, ponad 90 nazw związanych z rocznicami PRL, 10-, 20-, a nawet 40-lecia PRL. W Gliwicach wciąż mamy ulicę Władysława Gomułki, w Ostrowcu Świętokrzyskim – ulicę Wandy Wasilewskiej, a w Wójcinie w województwie łódzkim – ulicę nie tylko Karola Świerczewskiego, ale nawet Feliksa Dzierżyńskiego.
Pytanie retoryczne: jak to się stało, że jeszcze po 26 latach od odzyskania suwerenności zajmujemy się reliktami minionego systemu, który w nazewnictwie miejskim gloryfikuje komunistycznych oprawców, komunistyczny system? Dlaczego jeszcze dzisiaj w licznych gminach znajdziemy ulice Armii Czerwonej, Karola Świerczewskiego, Marcelego Nowotki czy Georgija Dimitrowa, premiera komunistycznej Bułgarii z lat stalinizmu? Co na to demokratycznie wybrane samorządy, skąd to zaniechanie?
Czyżbyśmy nie pamiętali o zbrodniach popełnionych przez reżim komunistyczny? Przypomnę, że pochłonęły one w XX w. ok. 170 mln ofiar na świecie. Wymienię m.in. głód na Ukrainie, który pochłonął ponad 5 mln ofiar. Trudno określić też liczbę Polaków, którzy zginęli z rąk komunistów na Kresach.
Są samorządy, które z powodów politycznych próbują dalej gloryfikować dawnych działaczy komunistycznych, i bez obowiązku ustawowego zmiany tych nazw niestety nie da się tego problemu rozwiązać. Musi jednak zaskakiwać sytuacja, kiedy ulice prawdziwych bohaterów krzyżują się z ulicami ich komunistycznych oprawców i katów? Czy to dobry sposób wychowania przyszłych pokoleń Polaków do patriotyzmu, do miłości ojczyzny? Czy historia życia i walki o wolną Polskę przez bohaterskiego rotmistrza Witolda Pileckiego może biegnąć obok ulicy poświęconej temu, który go torturował i skazał na śmierć?
W 1995 r. prof. Ryszard Legutko pisał w jednym z felietonów: „PRL ma coś z wampira. Już dziesiątki razy go grzebano, a on ciągle żyje i daje o sobie znać. Wszystko wskazuje na to, że kołek osikowy, który mógłby go unicestwić, jeszcze nie został wystrugany?” Oby ta ustawa raz na zawsze wypleniła elementy komunizmu w Polsce.
Prezes Instytutu Pamięci Narodowej, który opiniował likwidację tych nazw, w piśmie do senatorów napisał: „Rozwiązania przyjęte w przedmiotowym projekcie ustawy o zakazie propagowania komunizmu lub innego ustroju totalitarnego należy ocenić jako właściwe i wprowadzające sprawny mechanizm prawny dokonania koniecznych zmian. (…) Zaletą rozwiązania jest wprowadzenie ogólnej legalnej definicji „propagowania komunizmu” bez enumeratywnego i kazuistycznego wymieniania poszczególnych stanów faktycznych. Konstruowanie zamkniętego katalogu takich przypadków jest bowiem zarówno trudne, jak i nieskuteczne, albowiem może prowadzić do uniemożliwienia dokonania indywidualnej oceny poszczególnych – czasami bardzo skomplikowanych – przypadków”.
To prawda, że niniejsza ustawa nakłada na samorządy obowiązek przeprowadzenia wielu zmian administracyjnych, które wypełnią rygor uchwalonych zapisów. Jednak nikt z mieszkańców nie poniesie kosztów związanych z wymiana dowodów osobistych czy innych dokumentów.
Rzeczpospolita Polska jest krajem wolnym. W tym odkurzaniu historii pozostanie jeszcze sprawa tzw. pomników wdzięczności dla Armii Radzieckiej, tych, które nie są cmentarzami wojennymi i miejscami pochówków. Nic nie stoi na przeszkodzie, żadne umowy międzynarodowe między Rzecząpospolitą Polską a Federacją Rosyjską nie stanowią, żeby nie można było dokonać usunięcia z przestrzeni publicznej także takich obelisków. Myślę, że w tym przypadku musimy liczyć na dobrą wolę i odpowiedzialność ze strony rad miast i gmin, prezydentów, burmistrzów i wójtów.